...amatorki, żeby nie było;-)
Odnosząc się do wpisu Sem: Euro dla
mnie to - jednym zdaniem - niczym nieuzasadniona zbiorowa histeria. Jak jeszcze
jestem w stanie zrozumieć facetów jarających się
11-tką biegających /w tym jeden w miejscu/, spoconych facetów, za małą gumową piłeczką, tak na fanki płci damskiej spoglądam z lekkim
dystansem /nie licząc tych pań, które w piłkę nożną grywają, znają zasady i
rozumieją co to spalony/.
Nie, żebym zaraz była ignorantką - terminy rozgrywek "naszych" /i nie tylko/ znam niczym każdy zapalony kibic! W czasie meczu Polska – ktoś tam byłam na basenie – co za raj..zero ludzi tylko kilka babeczek
uśmiechniętych i zrelaksowanych;
podczas następnego meczu zaliczyłam pilates,
zumbę i tabatę – tu już zawsze same kobity, chociaż niektóre spieszyły się do
domu ale to tylko i wyłącznie dlatego, że mąż je odbierał z fitnessu…. Wczoraj bez najmniejszego korku wróciłam do domu, również z góry zamierzonym terminie. W czasie
meczu finałowego planuję obskoczyć wyprzedaże w galerii handlowej ;-) Sem – może dołączysz?
Reasumując: kocham Euro i niech nikt nie ośmieli się tu imputować, że jest inaczej :-P
A tym czasem ściąga dla pań, które utrzymują, że kręci je
piłka nożna;-)