piątek, 8 lipca 2016

Okiem siatkary /byłej/...

...amatorki, żeby nie było;-)

Odnosząc się do wpisu Sem: Euro dla mnie to - jednym zdaniem - niczym nieuzasadniona zbiorowa histeria. Jak jeszcze jestem w stanie zrozumieć facetów jarających się  11-tką biegających /w tym jeden w miejscu/, spoconych facetów, za małą gumową piłeczką, tak na fanki płci damskiej spoglądam z lekkim dystansem /nie licząc tych pań, które w piłkę nożną grywają, znają zasady i rozumieją co to spalony/.  Nie, żebym zaraz była ignorantką -  terminy rozgrywek "naszych" /i nie tylko/ znam niczym każdy zapalony kibic! W czasie meczu Polska – ktoś tam byłam na basenie – co za raj..zero ludzi tylko kilka babeczek  uśmiechniętych i zrelaksowanych;  podczas następnego meczu zaliczyłam pilates, zumbę i tabatę – tu już zawsze same kobity, chociaż niektóre spieszyły się do domu ale to tylko i wyłącznie dlatego, że mąż je odbierał z fitnessu…. Wczoraj bez najmniejszego korku wróciłam do domu, również z góry zamierzonym terminie. W czasie meczu finałowego planuję obskoczyć wyprzedaże w galerii handlowej ;-) Sem – może dołączysz?

Reasumując: kocham Euro i niech nikt nie ośmieli się tu imputować, że jest inaczej :-P

A tym czasem ściąga dla pań, które utrzymują, że kręci je piłka nożna;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz