sobota, 22 października 2016

Sobotni, jesienny dzień


Aspi przy porannej kawie wypaliła do eM:  bo ja już wiem co chcę dostać pod choinkę!
- To musisz napisać list do świętego Mikołaja –odparł eM /notabene bardzo usatysfakcjonowany, że chociaż raz, chociaż ten jeden jedyny raz nie będzie miał problemu z zakupem prezentu dla żony/
- Ale jak napiszę  list to nie wiem czy Mikołaj nie pomyli  kominów – odparła zatroskana aspi
- Ej tam – na pewno nie pomyli, przecież to święty, to chyba ogarnia, nie?
- Ano, na to liczę…

No to siup:

Kochany święty Mikołaju,
Byłam bardzo grzeczna przez cały rok i nadal jestem i będę aż do świąt /przynajmniej taki jest plan/ i chciałabym bardzo dostać pod choinkę:
-opalarkę elektryczną
-szlifierkę (z tymi takimi małymi dupszlikami, które docierają do wszelkich zakamarków)
-kołpaki do auta.

Z pozdrowieniami, aspi


- Dopisz, że to na pewno Ty i żeby jednak nie pomylił tych kominów – skonstatował eM.



czwartek, 20 października 2016

Słowami innych....


Najpiękniejsi ludzie, których znam, to ci, którzy znają smak porażki,
poznali cierpienie, walkę, stratę, poznali swoją drogę na wyjście z otchłani.
Ci ludzie mają wrażliwość i zrozumienie życia,
które wypełniają ich współczuciem, łagodnością i głęboką, kochającą troską.
Piękni ludzie nie biorą się znikąd.

/Elizabeth Kübler-Ross/




środa, 12 października 2016

Też tak macie?


W kuchni na fotelu usadawiają mi się średnio 4 torebki na raz, wzory zamienne, zależne od pory roku jaka nam aktualnie za oknem panuje. Torebki, które regularnie, naprzemiennie użytkuję. W każdej z nich, sprawiedliwie jednakowo, gdzieś tak do jednej trzeciej wysokości  zalegają stare paragony, zużyte chusteczki, opakowania gum do żucia, tampony i podpaski /nie zużyte/, jakiś ołówek, cukierek, tik-taki bananowe, klej, stara lista zakupów…. której notabene i tak nie wykorzystałam  w sklepie, bo w ferworze zakupów nie mogłam jej zlokalizować, zabłąkanej  gdzieś w pokładach warstwy  zaginionej Atlantydy….i wiele, wiele innych rzeczy o których była już kiedyś mowa na łamach naszego bLoGasKa.  
Jakiś czas temu /już po etapie bycia bardziej female/ stwierdziłam, że będę mega zorganizowana, więc w swej nieskończonej genialności wpadłam na pomysł, iż wszystkie najpotrzebniejsze  rzeczy, tj, dokumenty, legitymacja, portfel… no dobra – całą zawartość torebki ulokuję w takiej podręcznej kosmetyczce /ja wiem, że niektóre kobitki mają mniejsze całe torebunie jak ja rzeczoną kosmetyczkę no ale…helloł/, którą będę przekładać z torebki do torebki , w zależności od potrzeb – myk, myk z jednej do drugiej i już gotowa do wyjścia! Problem w tym, że to co w kosmetyczce zamiast grzecznie siedzieć wewnątrz  wala się po całej torebce pomiędzy tymi paragonami i innym badziewiem, chowa w zakamarkach różnych epok i zamiast ułatwiać poranne wyjście tylko wydłuża czas i tak już wystarczająco spóźnionej pracownicy fabryki batonów……  Teraz przerabiam model pakowania w postaci upchnięcia jednej torebki w drugą. Och, jakże niezliczone bywają pomysły perfekcyjnych panien domu…


Czasami, w momentach mocnego zwątpienia i depresji  zadaję eM pytanie, czy go nie męczy mieszkanie w ciągłym syfie ale, jako, że ponoć  kocha to dzielnie podtrzymuje wrażenie, ze „my to i tak mamy porządek w mieszkaniu”, że ludzie to dopiero  burdel po kątach mają… no ja nie wiem, ale moje znajome, jak je odwiedzam to mają wszystko poukładane niczym na zdjęciach z Werandy, Czasu na Wnętrze  czy M jak mieszkanie…. Nawet odnoszę wrażenie, jakby tyle co ekipa fotograficzna opuściła domostwo po sesji do kwietniowego wydania magazynu….

A ja dzielnie utrzymuję, że 


Niezależnie od stanu kotów pod łóżkiem  chętnie podejmujemy gości i specjalnie zapowiadać się nie ma potrzeby, chociaż uprzedzam - wchodzicie na własne ryzyko związane z utratą zdrowia, a nawet i życia, co dla bardziej wrażliwych ócz może mieć znaczenie.  Sprzątanie szufladowo-sypialniane mamy opanowane do perfekcji, a polega ono na tym, że co się nie da upchać po szufladach to wynosimy na łóżko do sypialni. Trochę trudno się potem ogarnąć do spania, tym bardziej, że przeczytane podczas wizyty księgi  nie pomagają w powtórnym przenoszeniu wszystkiego na pierwotne miejsce, niekonieczne ich  docelowego przeznaczenia. A spać gdzieś CZA. 

Z innych nowinek:
Zdarza mi się  świadomie zakupić za małą kieckę, na punkcie której oszalałam w przymierzalni sklepu, w nadziei,  i z prawdopodobieństwem graniczącym wręcz z pewnością,  że na pewno, ale to NA PEWNO za miesiąc… no  góra dwa  zrzucę te 2-3 kilo /wszach regularnie na zajęcia fitness uczęszczam…/  i jeszcze niejedno wyjście w niej zaliczę – taaa….wisi taka od lat w szafie i czeka sobie cierpliwie na ten lada moment, który nie wiedzieć czemu jeszcze nie nadszedł…. Żeby tylko ona sama, ale nie – ma koleżanki, którym równie mocno moja słaba silna wola dała się ponieść fantazji  o morzach błękitnych i oceanach dalekich,  a wymiarach równie ciężko osiągalnych niczym dno Rowu Mariańskiego.  A mówią, że człowiek uczy się na błędach.  A kobieta na czym…? 



Pogoda do dupy –no  nie ma to jak mieć urlop przy 6 stopniowej szarudze za oknem… przynajmniej chorować nie żal…. A psik!

niedziela, 2 października 2016

Powiewem

Październik pieści ciepłem i złotymi koronami drzew, słońce daje z siebie ile może. Taka jesień może być, taka pachnie pięknie i czyni skórę na nosie leciutko brązową. Gdzieś tam za mną zostaje wspomnienie lata jeszcze świeże, jeszcze czuję wiatr na karku i chłodne powietrze w płucach.