środa, 27 kwietnia 2016

Tak jest!


Weźmij miodu przaśnego dostatek...

Szalenie podoba mi sie esemesowa wymiana informacji z Aspi, zwłaszcza tych, które dotyczą porad odnośnie urody i wyglądu. Zwykle i tak kończy się jakimś soczystym podsumowaniem lub czymś o zarzuceniu piersią na plecy. Wogóle to nikomu nie przeszkadza. Myślę, że ogólnie MY-pokolenie, które bawiło się pod tęczą z Czarnobyla nie mamy wielu problemów współczesnej młodzieży. Konturowanie twarzy, doczepy, makijaże permamentne, tipsysripsy i malowanie ciała to nie dla nas..My się tam cieszymy, że nie musimy merdać ogonem i nie mamy dodatkowej pary rąk. Poza tym trwamy jakoby w szesnastej wiośnie swego życia...czas się wziął i zatrzymał.O!
A pogoda że hej..
"W nocy od Słupska, przez Mazowsze do Rzeszowa deszcz"-powiedziała przed chwilą pani w teleodbiorniku. O jak fajnie-dawno deszczu nie było! Dziś, również, jak zawsze zabrałam przezornie parasol i zostawiłam w samochodzie. A parking podczas ulewy to mamy jak pas startowy w Heathrow!
A w pracy to mam jakby tak:




wtorek, 26 kwietnia 2016

Głównie o rzęsach.

Pisanie idzie nam ostatnio niczym, nie przyrównując –  krew z nosa…. Ale bynajmniej nie dlatego, że  olewamy, że nie tęsknimy, czy zapominamy… O nie! My zarobione jesteśmy, a dzień każdy umyka niczym ulotna chwila zamknięta w flakonie ulubionych perfum. .. /Burberry, gdyby kto pytał/
Pragnę urlopu jak mało czego, lecę na oparach już od kilku tygodni… i po co? W jakim celu? Ktoś doceni? Wesprze? Pomoże? Yhy….THia… 

Wczoraj Dag, pełna entuzjazmu, niczym nastolatka z głową pełną marzeń prawi mi radośnie, że oto u niej na wsi, wreszcie, nareszcie, NO W KOŃCU!!! otworzyli salon Spa… będzie i fitness i kosmetyczka i siłownia… no i SPA. A jako, że my naród raczej podatny na sugestie wszelakie, a urodowe to już tym bardziej, to w trakcie ostatniej delegacji współlokatorka rzeczonej miała przedłużone rzęsy metodą 1:1 – ponoć super, hiper cool w tym temacie metoda. No I WYGLĄDA TO EXTRA – skonstatowała Dag…   
/A wiedzieć musicie, że już samymi włosami rzuca każdego faceta na kolana, jak do tego dojdą rzęsy to nie wstaną z ziemi przez miesiąc!/
Pierwsze więc co  zrobiła pozyskawszy informację o otwarciu salonu urody to wykręciła numer  i z głową pełną oczekiwań, uzbrojona w kalendarz z dniami wolnymi na ewentualny zabieg – trzymany na kolanie  i piórem wiecznym (!) ujętym w drugiej ręce, aby takowy termin zapisać, wyczekuje głosu w słuchawce … po kilku sygnałach telefon odbiera facet! FACET!!!
- Słucham. 
Dag zgupiała – facet i salon urody? -zrobiła w myślach szybki reserch, że to niemożliwe....No ale niech będzie -  wrodzona determinacja nie pozwoliła jej zbić z tropu i upewniwszy się, że dodzwoniła się do salonu urody przechodzi do sedna sprawy i pyta:
Czy wykonujecie państwo usługę przedłużania rzęs metodą jeden do jednego?
- A co? Aż tak źle?! – pyta (męski) głos w słuchawce?
-????????  Nooo niee…ale mogłoby być lepiej – dodaje  z nikłą już nadzieją w głosie.
- No dobra. Myślałem, że pomogę ale rzuciła mnie pani tymi rzęsami na głęboką wodę. Żony nie ma, jak wróci przekażę, żeby oddzwoniła.
:-)


No to drżyjcie mężczyźni!

środa, 6 kwietnia 2016

O fitnesie, motylach w brzuchu i rdzy.


Niektórzy wieczorami wracają z Biedronki, ja wróciłam z fitnessu… Nie to, że lato za pasem i CZA jakoś wyglądać /czyt.zrzucić 34 kg żeby wielorybów na plaży nie spłoszyć przy okazji brodzenia po kolanka w błękitnej lagunie/ - jak to się wydaje niektórym panienkom na wiosnę. Co roku to samo – jesienią loteria czy zajęcia się odbędą bo „za mało nas jest” – na wiosnę bitwa o każdy centymetr parkietu..i ciaśniej, coraz ciaśniej nie tylko z powodu ilości osób ale i jakże – jakości:-P Dlatego jeszcze trochę, jeszcze kilka zajęć i odpuszczę, bo tłok to nie dla mnie, a ludzie mnie generalnie wkurwiają od dawna więc…byle do jesieni. A niestety działać trzeba….i to nie tylko profilaktycznie…ja niczym miś – na zimę obrastam w tłuszczyk ale jak tylko fałdka się uwidacznia – działam! Zło należy tępić w zarodku! Bo jak już pojawią się kolejne, a potem z tych małych zrobi się jedna, wielka, niczym opona z tira to w pakiecie łapiemy doła, frustrację i „obciążenie genetyczne”. Najczęściej te geny przyjaźnią się z kaloriami  /tymi samymi wrednymi istotami, które każdej nocy zszywają nam ciaśniej ubrania w szafie/… Znam przypadek takich dwóch sióstr, które całe życie ubolewały, że obciążone genetycznie, że nic nie poradzą… Matula wypisz-wymaluj niczym pierworodne dziewczę dorodna. Aż tu nagle pewnej wiosny pani Matula zawzięła się w sobie, zaczęła ćwiczyć, wprowadziła dietę, złapała za kijki i …zrzuciła tak na oko jakieś 50 kilogramów. Wylaszczona, rozmiar 40, odmłodniała. WOW! A córunie…no cóż…córunie zubożały jedynie o wadę genetyczną i czekają na cud… Ja wiem, że są różne przypadki, choroby, że genetyka te sprawy – nie potępiam, wręcz współczuję.. ale… nic z niczego się nie bierze -jak wpierdalam to tyję i tak to się moje drogie kręci… Natura nie znosi próżni…
A propos próżni:
Ten kto wymyślił powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” niech się w grobie przewraca, bo zakładam, że już świętej pamięci. Otóż spotkałam po latach moją pierwszą, młodzieńczą miłość. Wiecie – że niby tą prawdziwą, jedyną, na całe życie…. I kurna nic. Zero. Żadnych motyli, nawet najmniejszego trzepotania skrzydłami w brzuchu, ani w innej części ciała też nie było. Pełne rozczarowanie i rozgoryczenie…niczym w przedszkolu, kiedy to święty Mikołaj wystąpił w kapciach mojego ojca i przemówił jego głosem. Jak tak można ludzi oszukiwać! No jak? Rozbój w biały dzień, jak mawiała moja babcia.
Rdzy co niemiara.
Ale żeby nawet jednego trzepnięcia…nic?!
Phi!

Bratki zakwitły;-)