Się wzruszyłam...bo miałam WŁAŚNIE TAKI:
I ..takie coś też miałam...ku zgrozie moich dzieci se se se.
wtorek, 24 marca 2015
sobota, 21 marca 2015
Na powitanie wiosny
Witam wiosnę w tym roku niespokojnie ale z tym radosnym oczekiwaniem (czy też prośbą) nadziei?
I gdy dziś pomyślałam o tym przypomniałam sobie to zdjęcie (choć w ogródku zakwitły już przbiśniegi, a w sklepie ogrodniczym zachłysnęłam się wręcz wesołym, radosnym kolorem bratków i stokrotek (i wszystkie WSZYSTKIE one krzyczały: "mnie! mnie zabierz do domku!") i muzykę..poniżej. Pan Bucku, gdziekolwiek tam jesteś wysoko, Ty wiesz o co proszę i o co prosić tu przecież nie wypada. Jest takie miejsce, na trasie do Krakowa, które nazywam Zawilcowym Lasem, bo rzeczywiście, gdy wysiądziesz tam wiosną masz pod nogami dywany białych zawilców i tam, ach tam czuje się że to już wiosna. A tekst..chyba ten najbardziej mi się z wiosną kojarzy, zatem komu tam w smak zanucić można.
"Całe życie w niebo idzie
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
I nadał tamtej połoniny wiatr
I chmur wiosennych grzywy
I na chorągwi wspomnień twarz
Z włosami wiejącymi
Jak ciała nasze w mrocznym rytmie
Wznosiły się góry opadały
Tak dzieje się gdy wiosna przyjdzie
Wypala miłość stare trawy
Całe życie w niebo idzie
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
Jak popiół rozwiały się grzechy
W ciszy ktoś zawilce zasiał
I tylko grzmią włosy przestrzeni
W wielkich oknach mego świata"
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
I nadał tamtej połoniny wiatr
I chmur wiosennych grzywy
I na chorągwi wspomnień twarz
Z włosami wiejącymi
Jak ciała nasze w mrocznym rytmie
Wznosiły się góry opadały
Tak dzieje się gdy wiosna przyjdzie
Wypala miłość stare trawy
Całe życie w niebo idzie
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
Jak popiół rozwiały się grzechy
W ciszy ktoś zawilce zasiał
I tylko grzmią włosy przestrzeni
W wielkich oknach mego świata"
piątek, 20 marca 2015
Bon Appѐtit czyli słów kilka o książce kucharskiej.
A mianowicie o książeczce z przepisami z cukierni Lidla. Aktualnie
w sieci tych sklepów trwa akcja promocyjna, gdzie po zebraniu 6 punktów
otrzymujemy… a nie, sorry – kupujemy za 1 (słownie: jeden) grosz tą oto
pozycję:
Po otrzymaniu pierwszego kuponu wykpiłam sprawę, bo „co to
niby ten Lidl może tam wydać za przepisy” ale… po zdobyciu 6 punktów (ba, nawet
12) – a trudno nie było, bo w Lidlu rzucili kilogramową Lavazzę w ziarenkach, więc po jednej wizycie
zanabyłam za dwa grosze dwie pozycje tejże reklamowanej książki w wydaniu papierowym (drogi Lidlu wdzięczność możesz okazać przelewem na moje konto). I
wiecie co? Zwracam honor! Wydanie książki 10/10 pkt. Taka w stylu retro, więc
to, co tygrysy lubią najbardziej… zdjęcia… takie, że…a, zresztą sami zobaczcie:
A przepisy…no cóż, na pewno niejeden wypróbuję !
Może i jestem ignorantką, bo pana mistrza cukiernictwa jakoś
ZUPEŁNIE nie kojarzę, jednak sieciówka już drugi raz mile mnie zaskoczyła.
A ! I chutney figowy na półkach zalega… francuski ;-) - mioooodzio..
o takie:
No to by było na tyle jeśli chodzi o gazetkę i ryneczek
Lidla ;-)
Bon Appѐtit !!
To ja lecę na Shreka
("...niiic muuu NIE MÓW !!" )
niedziela, 15 marca 2015
Garścią sypane cytaty Terrego Pratchetta
Ubłocenie się, kiedy czeka człowieka wanna z gorącą wodą, bywa całkiem zabawne. Ubłocenie się, kiedy może się spodziewać tylko błota, wcale nie bawi.
***
Świat jest kulą: im dalej płyniecie, tym bliżej jesteście domu.
***
Na świecie podobno istnieją dwa rodzaje ludzi. Jedni, kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną, mówią: "Ta szkalanka jest w połowie pełna". Ci drudzy mówią: "Szklanka jest w połowie pusta".
Jednak świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: "Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!
Jednak świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: "Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!
***
Talent określa co człowiek robi, nie określa, kim człowiek jest. [...] Kiedy wiesz, kim jesteś, możesz dokonać wszystkiego.
***
Trzeba uważać, kiedy wypowiada się życzenie. Nigdy nie wiadomo, kto może słuchać.
***
Żółw porusza się z prędkością wystarczającą do upolowania sałaty.
***
"Przez bardzo długi czas była przyzwoitą młodą kobietą. U pewnych ludzi oznacza to, że wiele spiętrzonej niegodziwości tylko czeka, by wybuchnąć."
***
"Na tym właśnie polegał problem. Wampiry są zwykle bardzo miłe, do czasu, aż nagle, nie są."
czwartek, 12 marca 2015
"Jeżeli w danym momencie nie potrafisz powiedzieć nic miłego powiedz to po francusku"
Natknęłam się na bloga TU i naszła mnie wspomnieniowa refleksja...
Jeśli chodzi o znajomość języków obcych to najsilniej
utkwiła mi w głowie edukacja z języka francuskiego, która rozpoczęła się
niefartownie od pani w skórzanych spodniach. Ha! Teraz męska część czytelnicza
wizualizuje seksualnie niebezpieczną diablicę która jeszcze ma dużo wspólnego z
FRANCUSKIM wow, wrr i mrau! JĘZYKIEM! Ojeeee oj! A figa! Nie, nie, NIE, wybijcie
sobie z głowy, skórzane spodnie na tej pani wyglądały mniej więcej jak filcowe
kapcie na babci od muzyki i mniej więcej tak samo nawiązywały do erotyki. A
więc Pani od francuskiego podeszła do nauczania języka w sposób dość średniowieczny
z zaangażowaniem wymagając od nas zakucia minimum stu słówek (+wybrane czasowniki
nieregularne) na każde (słownie KAŻDE) zajęcia. Uczylim się z zaangażowaniem,
ściągania nie było, więc na każde zajęcia ne ne vous sentez désolé pour le cri de la
douleur…a do tego opcjonalnie abjectifsy, pronomy et imparfait… Droga przez mękę oparta na
rzetelnym, regularnym 3 Z (zakuć, zdać, zapomnieć). Pani w skórzanych spodniach
rozpłynęła się w niebycie nauczycieli, którzy zginęli z horyzontu mojej
edukacji, jakoś tak około 3 klasy liceum. Zastąpiła ją pół krwi Polka, pół
Francuska i …tak naprawdę do dziś nie ustalono kto z nas był pierwszymi
spotkaniami zdziwiony. Pani zapytała o to jak się nazywamy? Otwarliśmy szeroko
oczęta, bo skonstruowanie zdania przerosło nasze możliwości, znaliśmy bowiem pojęcia
takie jak: niecierpliwy , nietuzinkowy, oczywisty…ale tu wiedza lingwistyczna osiągała zero
absolutne i..dalej nie było już niczego. Kobieta miałą jednak upór, charakter i
to coś, co niektórzy nazwą charyzmą , dwa kolejne lata były edukacyjnie płodne
i nieporównywalnie ciekawsze niż poprzednie. Potem w mojej edukacji de la
langue française nastąpiła wyrwa czasowa, którą przerwałam w znakomitej (i tu
ZERO sarkazmu) filii językowej szkoły francuskiej. Dobrowolnie wybrana,
opłacona edukacja miała w sobie coś niesamowitego. Późnym wieczorem, w starych
budynkach uniwersytetu lektorka, która byłą Francuską mówiła do nas śpiewnie, pięknie,
co czas jakiś śmiejąc się perliście, czytała literaturę w oryginale, słuchaliśmy e półotwartego,
e półprzymkniętego, (kto by się tam przejmował kilkunastoma e w wymowie),
francuski ożył, miał swoją melodię,
rytm, stał się trochę jak wciągająca książka. Potem zmieniłam miejsce
zamieszkania i ..szkołę…na rozpaczliwie różną od poprzedniej. A potem była
przerwa.
Całkiem niedawno, do miejsca zatrudnienia przyjechali goście
z Francji….dość powiedzieć: „Mon français n’est pas parfait”… ale znów dobiegła
mnie melodia żywego języka i znów zatęskniło się do edukacji.
Historia zatoczyła koło rzec można nieco patetycznie ...do czego zmierzam?
Syn mi się chce zapisać na język rosyjski...halo! Jest na sali ktoś kto to racjonalnie wytłumaczy?
Hop hop...
środa, 11 marca 2015
Jak Dzień Kobiet to z rozmachem! :)
Można się np. rozmachnąć i zrobić 40 km w dwa dni...można. Po śniegu miękkim jak puch i ..twardym jak beton. Z zaciśniętymi ustami, żeby nie rzucić jakiejś pani lekkich obyczajów, nie pisnąć, gdy się nózia zapadnie, jakiejś lawiny (tfu) nie przywołać. Można zjeść obiad w schronisku, w którym spało się trzydzieści lat temu, dziecięciem będąc z rodzicami, i stwierdzić, że bigos smakuje identycznie jak wtedy. (Powstała teoria, że bigos ciągle się tam miesza i tylko dorzuca a gar stoi na Wiecznym Ogniu i miesza go Wieczna Kucharka Wieczną Łychą.) Można wywinąć orła, jak ten z państwowego godła (tylko z szalikiem i w softshellu), z rozpostartymi ramionami i popatrzeć ze zdziwieniem, jak supermegagiganowoczesne buty komuś stopki odparzyły (i to zupełnie nie za karę z powodu nie słuchania mnie w zakresie doradztwa zakupowego :P) Można stać wieczorem z otwartymi szeroko oczami i...buzią, bo znikąd światła innego niż gwiazd a niebo kręci się wokół. Można obserwować francuskich alpinistów i pomyśleć sobie "Mój Boszszsz...jaki tu dla nich musi być skansen, gdy dla nas tak znajomo pachnie jeszcze dzieciństwem w PRLu..." i napić się potem harbaty ze szklanki na spodku, całkiem jak wtedy.:) Można cieszyć się tak z pozoru prozaiczną rzeczą jak brak zasięgu sieci komórkowej i dostępu do internetu, albo kupić nieco...ekhm ekstrawagancką kartkę z napisem "pozdrawiam Cię z gór Mój Misiaczku" i niedźwiedziem tak usparwnionym w PSie, że zupełnie nienaturalnie wklejonym w zaburzone proporcje wodospadu. I uśmiać się serdecznie już leżąc w łóżku i obserwując architekturę wnętrza pokoju, może nie ultranowoczesną, ale jakże hipsterską.
Kochane to wszystko..jakoś bliskie, znajome, czułe wspomnieniem.
A potem wracam do domu i nie mogę plecaka rozpakować a jak już zacznę to proces pakowania przeciąga się w czasie:), jakby chcieć zachować choć pozory, że to jeszcze nie koniec. Nic to, oj tam, bałągan...Einstein ponoć powiedział : "Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
środa, 4 marca 2015
O biznesie, lekturach i priorytetach - czyli wiosna u bram !
Przed chwilą K.w radosnym nastroju, przepełniony euforią i lekko podniecony poinformował mnie mailowo, iz otóż to właśnie parę minut temu zrobił niesamowicie świetny biznes z niejakim nam znanym Pe. Entuzjazm nieco przygasł, gdy odpisałam, uświadamiając go niejako, że będąc osobą obytą w robieniu interesów, i znającą dosyć dobrze Pe (który nie dalej, jak wczoraj żalił się K.iż Śląsk zasypany śniegiem, wszędzie zaspy, zawieje i zamiecie, z domu to wyjść nie mógł, nóż normalnie regularna zima stulecia !!! - owszem, troszku w nocy oprószyło śniegiem ale o 9 rano śladów jakoby tej zimy już nie było) , więc biorąc powyższe pod uwagę, nie powinien aż tak cieszyć się z niedoszłych jeszcze, finalnych skutków owej transakcji, dopóki konto jego firmy nie zasili się przelewem wykonanym z drugiego krańca Polski...
gdyż azaliż:
Jeszcze Ci wmówi, że kasa zamarzła po drodze, bo lawina, która rano zeszła z dachu jego wieżowca skutecznie przywaliła listonosza trzymającego w dłoni swej przekaz pieniężny, a listonosz ten nieopacznie zahaczył lewą nogą (tą samą, którą wstał z łóżka o 4:30 nad ranem) o zaspę, dokładnie w momencie, gdy czoło lawiny przygniotło go z całej swej siły, nieubłaganie ciągnąc w dół. Jako, że zima (niczym naszych drogowców) zaskoczyła również i urzędnika pocztowego, nie przygotował się on należycie do służby w terenie i nie zabrał ze sobą w ten feralny dzień nadajnika GPS, o detektorze przeciwlawinowym nawet nie wspominając! Poszukiwania NIBY trwają, jednak dopiero na wiosnę, gdy nadejdzie odwilż można będzie wznowić poszukiwania listonosza. Nikt jednak nie da gwarancji, iż feralny przekaz pocztowy, opiewający na niebotyczną kwotę, stanowiącą równowartość zawartej właśnie transakcji, będzie się jeszcze nadawać do przelania na Twoje konto.
Transakcja zawisła na włosku...
Po drugiej stronie skrzynki pocztowej dał się wyczuć niepokój połączony z panicznym lękiem i przerażeniem, które znakomicie się uzupełniały.
A wracając do pogody, dzisiaj (po wczorajszych opadach śniegu, lawinach i zaspach:-P) mamy piękny, słoneczny dzień, a przebiśniegi w ogródku uśmiechają się w całej swej okazałości do spragnionej wiosny aspi
(śniegu ni... gramma;-))
W tle Monika Urlik śpiewa o swoim świecie (nie pojmuję tylko dlaczego na wysypisku śmieci...zapewne to głęboko ukryty przekaz... bardzo głęboko... zapewne tam gdzieś pod tą hałdą...), a w tv program o zmianie lektur szkolnych, bo "Sienkiewicz za ciężki dla młodego pokolenia"... naiwnie wierzę, ze pani nauczycielka (sic!) miała na myśli gramaturę Trylogii.... Przecież zawsze można w miękkiej okładce zanabyć i będzie lżej ! A poza tym, PODOBNO dotychczasowe lektury są "nudne, nie ma w nich demokracji za to występuje w nich duża nierówność płciowa" Trzymajcie mnie narody!! I to wygłasza MEN !?!?! No więc wszystko wskazuje na to, ze młodzież klasyki to nawet nie liźnie, za to będzie za pan brat z Harrym Potterem, gdyż wiekopomne dzieło to przoduje w rankingu lektur obowiązkowych! Za to w klasach wyższych do rankingu lektur oczekiwanych i niezbędnych wg licealistów predysponują: "Gra o tron", "50 twarzy Greya", "Buszujący w zbożu", "Hobbit", "Paragraf 22", "Władca much". Olać więc "Ludzi bezdomnych", "Przedwiośnie" , "Nad Niemnem" czy "Pana Tadeusza" - wszak nauka to przyjemność i niech nikt nie odbiera tej frajdy bycia młodym:-P Magazyniera też się w końcu zrobi, bo powszechnie wiadomo, że studia to nie dla zdolnych, a dla wytrwałych i za lat kilka, tak wyuczeni fachowcy będą nas leczyć, mosty i domy budować, uczyć potomnych...
Czy edukacja zmierza do tego, że głupim narodem łatwiej się rządzi czy autor tych zmian jednak co innego ma na myśli...?
gdyż azaliż:
Jeszcze Ci wmówi, że kasa zamarzła po drodze, bo lawina, która rano zeszła z dachu jego wieżowca skutecznie przywaliła listonosza trzymającego w dłoni swej przekaz pieniężny, a listonosz ten nieopacznie zahaczył lewą nogą (tą samą, którą wstał z łóżka o 4:30 nad ranem) o zaspę, dokładnie w momencie, gdy czoło lawiny przygniotło go z całej swej siły, nieubłaganie ciągnąc w dół. Jako, że zima (niczym naszych drogowców) zaskoczyła również i urzędnika pocztowego, nie przygotował się on należycie do służby w terenie i nie zabrał ze sobą w ten feralny dzień nadajnika GPS, o detektorze przeciwlawinowym nawet nie wspominając! Poszukiwania NIBY trwają, jednak dopiero na wiosnę, gdy nadejdzie odwilż można będzie wznowić poszukiwania listonosza. Nikt jednak nie da gwarancji, iż feralny przekaz pocztowy, opiewający na niebotyczną kwotę, stanowiącą równowartość zawartej właśnie transakcji, będzie się jeszcze nadawać do przelania na Twoje konto.
Transakcja zawisła na włosku...
Po drugiej stronie skrzynki pocztowej dał się wyczuć niepokój połączony z panicznym lękiem i przerażeniem, które znakomicie się uzupełniały.
A wracając do pogody, dzisiaj (po wczorajszych opadach śniegu, lawinach i zaspach:-P) mamy piękny, słoneczny dzień, a przebiśniegi w ogródku uśmiechają się w całej swej okazałości do spragnionej wiosny aspi
(śniegu ni... gramma;-))
W tle Monika Urlik śpiewa o swoim świecie (nie pojmuję tylko dlaczego na wysypisku śmieci...zapewne to głęboko ukryty przekaz... bardzo głęboko... zapewne tam gdzieś pod tą hałdą...), a w tv program o zmianie lektur szkolnych, bo "Sienkiewicz za ciężki dla młodego pokolenia"... naiwnie wierzę, ze pani nauczycielka (sic!) miała na myśli gramaturę Trylogii.... Przecież zawsze można w miękkiej okładce zanabyć i będzie lżej ! A poza tym, PODOBNO dotychczasowe lektury są "nudne, nie ma w nich demokracji za to występuje w nich duża nierówność płciowa" Trzymajcie mnie narody!! I to wygłasza MEN !?!?! No więc wszystko wskazuje na to, ze młodzież klasyki to nawet nie liźnie, za to będzie za pan brat z Harrym Potterem, gdyż wiekopomne dzieło to przoduje w rankingu lektur obowiązkowych! Za to w klasach wyższych do rankingu lektur oczekiwanych i niezbędnych wg licealistów predysponują: "Gra o tron", "50 twarzy Greya", "Buszujący w zbożu", "Hobbit", "Paragraf 22", "Władca much". Olać więc "Ludzi bezdomnych", "Przedwiośnie" , "Nad Niemnem" czy "Pana Tadeusza" - wszak nauka to przyjemność i niech nikt nie odbiera tej frajdy bycia młodym:-P Magazyniera też się w końcu zrobi, bo powszechnie wiadomo, że studia to nie dla zdolnych, a dla wytrwałych i za lat kilka, tak wyuczeni fachowcy będą nas leczyć, mosty i domy budować, uczyć potomnych...
/chciałam jeszcze dopisać, że tworzyć prawo i w rządzie zasiadać ale przecież już dzisiaj nawet matura do tego niepotrzebna.../
foto: www.galeriaksiazki.com
...Bo ja się już pogubiłam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)