wtorek, 8 września 2015

Piszu piszu pisz

Jazda z Tatkiem ma...ten niepowtarzalny urok, kiedy gps mówi swoje, Tatko swoje, a gdy już (regularnie oddalając się od celu) docieramy w miejsce nieznane Tatko rzuca "to jak pojechałaś?"...Niespodziewane wycieczki mają ten wdzięk, że gdziekolwiek pojedziesz wszystko jest takie ulotnie smakowite, chwilowe i dlatego uważam, że warto gdzieś wpaść choćby na krótkie, pełne uśmiechu  "ach!"



Uroda wrześniowych poranków polega na "przyjaznym" chłodzie, świetle już nie letnim, wyprażonym słońcem, ale jeszcze wesołym, jeszcze z liśćmi na drzewach i z wiatrem, który uwielbiam.
Z Anką udaje mi się umówić niemal cudem na niemal przypadkową kawę, opowiada o tym jak to pani dr nie mogła znaleźć na badaniu usg  Ankowego organu wewnętrznego...
-Ach to może w domu zostawiłam?- zastanawia się Anka
-Na stole pani śledzionę zostawiła? -pyta pani dr
Śmiejemy się, lubię jej towarzystwo, ale co do ludzi wogóle..cóż...z wiekiem pogłębia się selektywna aspołeczność, dostrzegam różnice celów, priorytetów, nie dyskutuję z nimi, zostaję przy swoim, straciłam gdzieś poczucie konieczności tłumaczenia się (dobrze mi z tym) i wiem, że czasem lepiej odejść niż świadomie, czy nie, kogoś ranić.Wokół jest dość absurdów i nacisków, żeby nie stwarzać sytuacji do nowych.
Tymczasem umawiam się na randkę, żeby pośród malowanych filiżanek pośmiać się perliście, radośnie i nacieszyć się śmiechem o zabarwieniu barytonu po drugiej stronie stolika.

 ... z mistrzem drugiego planu za oknem.Pozdrawiam! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz