Niedopowiedziane słowa, niepewność w oczach, wyczuwalne skrępowanie, gdy mimochodem jestem świadkiem nieplanowanej rozmowy...
Zawsze zaskakuje mnie to, jak sprawy dla
kogoś niewygodne szybko wychodzą na światło dzienne. Tym bardziej gdy dotyczą mnie osobiście. Nie, nie komentuję na głos, siedzę i staję się
biernym obserwatorem sytuacji, która w odczuciu uczestników zdaje się nie mieć
końca… i mam nieodparte wrażenie, że milczenie jest tu i teraz najbardziej
wymownym komentarzem. Obserwuję jak
powietrze robi się ciężkie, prawie widać czarne chmury wnikające do środka zza
biurowych żaluzji otwartego okna.. to nic, że na dworze
ponad 30-stopniowy upał… tutaj robi się coraz chłodniej i ciemniej… A mnie ta sytuacja jednocześnie gdzieś tam kłuje – gdy osobiście
mnie dotyczy – jak dziś, i bawi, bo przecież można było inaczej wszystko załatwić -
tak najzwyczajniej w świecie powiedzieć jak jest i byłoby
po sprawie. Jestem w stanie wiele
zrozumieć. Owszem, mogę nie do końca się
zgadzać z tym co usłyszę ale rozumiem i zawsze doceniam jasność intencji
oraz klarowną sytuację.
Tak niewiele trzeba, a jednocześnie aż tyle.
Dlaczego
więc ludzie ze sobą nie rozmawiają, dlaczego wolą kombinować, zatajać..? Niby czas
leczy rany ale… smród i tak pozostanie.
Tak
- wybaczam ale nie zapominam! Nie mam
zamiaru ułatwiać zadania i mówić, że nic się nie stało – bo stało się . Bo
może i bolą niepowodzenia czy niezrealizowane plany – przecież nie raz jeszcze od
życia w dupę dostanę - ale bardziej intencje osób, których nie podejrzewałoby
się o takie zachowanie…
Rozczarowanie? – Zdecydowanie tak. Ale czy to mnie
dziwi? – Już chyba nie…
No
nic ! Jak to mówią – padłaś, powstań, popraw koronę i zasuwaj do roboty.
Kiecka, szpilki, uśmiech na twarzy i niech ktoś inny się martwi jak zagłuszyć wyrzuty sumienia, które tak pięknie wymalowały
się na dzisiejszym licu.
To już nie mój problem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz