wtorek, 17 lutego 2015

O motywacji, fitnessie i kotach

- Nastała wiekopomna chwila - wygłosił złośliwie Pe na wieść, iż oto dzisiaj (w międzynarodowy dzień kota), oto razem z Dagą, zanabyłyśmy drogą kupna karnet fitness na caaaały, calutki, calusieńki miesiąc!
-A możecie jeszcze oddać ?– nieśmiało zagaił Pe
- NIE! - zagrzmiałyśmy zgodnie, z trudem starając się zachować należytą powagę.

No i tak oto ponad dwumiesięczne pogróżki stały się faktem! Dzisiaj, po raz pierwszy w tym roku...i od roku, aktywnie uczestniczyłyśmy w zajęciach pilatess...dla zaawansowanych - a co SE będziemy żałować?!. No doooobra – wylewałyśmy siódme poty, niech już tam będzie, z hantlami koloru różowego w dłoniach, jak na prawdziwe dziunie przystało ! Daga chciała bardziej twarzowe więc wiele się nie zastanawiając, zamieniła różowe na czerwone…dwukilogramowe (!) - o czym miała się wkrótce przekonać naocznie..a nawet naręcznie :-P.  

A zaczęło się krótko, zwięźle i na temat:
- Koniec tego dobrego – czas brać się do roboty ciotka !– rzekłam stanowczo podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej do Dagi, która posłusznie przytachała rano do roboty odpowiednie sportowe wdzianko i butki marki także mocno sportowej. No i nie było zmiłuj się.  Tak uzbrojone w oręż sportsmenek, jak zwykle na ostatni moment, z paniami lekkich obyczajów na ustach, po ponad pół roku bezczynności totalnej (obie kontuzjowane w kolano latem ubiegłego roku –ja prawe, ona lewe) stawiłyśmy się, bez użycia środków przymusu bezpośredniego na sali tortur. 

Pomiędzy kolejnym wdechem i wydechem, sapnięciami i zrywami, z łezką w oku wspominałam, jak to jeszcze nie tak dawno… zaledwie rok temu, pykałam te brzuszki w konfiguracji wszelakiej, bez najmniejszej kropli potu..ale te skurczybyki mięśnie szybko zapominają ileż to człowiek dla nich robi, ileż się stara, cierpi i ćwiczy, ćwiczy, ćwiczy...a te – zero wdzięczności… i po  kilkumiesięcznym urlopie, ot tak, po prostu zapominają…!
(…czy one nie powinny być czasem rodzaju męskiego? )

No ale motywacja jest : wywczasy zagramaniczne z plażowaniem w ofercie zaklepane, no i najważniejsze - NOWA  KIECKA w szafie!

A wyglądało to mniej więcej tak:

 foto by photoblog.pl i tapetus.pl

albo może tak...?

foto by vitalia.pl


P.S. Trzymajcie za mnie kciuki za jutrzejsze poranne „zerwanie” się z lóżka. Może być ciekawie !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz