niedziela, 1 lutego 2015

O różnych tam różnościach..

Raz na rok, dwa lata trafia się..psychopatyczny student/ka, taki co to dziwnie patrzy, albo jak coś powie to nie wiadomo na ile to poważnie było, albo wystarczy że jest...a włos się jeży. /Na marginesie podczas studiów miałam praktyki na oddziale psychiatrycznym-mocne doświadczenie, które niesie ze sobą jakiś smutek i...szczególną wrażliwość na wszelkie sygnały niedyspozycji psychicznych.*/ Miałam już studenta który mówił z twarzą przy twarzy interlokutora i oczami naznaczonymi obłędem, pani po 60-ce która przychodziła w sukience bez pleców (niezależnie od pory roku, a zima wówczas była trzaskająca mrozem) był pan, który zrzucił książki ze stołu a potem wyszedł bez słowa w tym roku jest urocza Pe. 
Pe przyszła do mnie z objawami nerwicy natręctw i uporczywie powtarzanym "ja nie mogę zdawać, ja nie powinnam zdawać". W pierwszym momencie nie załapałam: po co, dlaczego, czemu do mnie?, nie specjalnie też kojarzyłam samą Pe, bo na wykładach była ledwie zaznaczona symboliczną obecnością. "Ja nie mogę zdawać, ja nie powinnam zdawać"-stanęła przede mną z wyrzutem powtarzając jak mantrę "ja nie mogę zdawać, ja nie powinnam zdawać".
Dlaczego?-spytałam 
Bo dlaczego ja miałabym zdawać?-Pe przybliżyła twarz do mojej i powtórzyła:  ja nie mogę zdawać, ja nie powinnam zdawać.
Ma pani w karcie przedmiotu magiczną literkę "E" ona oznacza egzamin
Pe została wyprowadzona przez koleżankę.

Katarzynka, z która dzielę pokój spojrzała na mnie wielkimi oczami: POSZŁA?
Poszła.
I tu Katarzynka wysnuła własną opowieść, w której  przy zaliczeniu na ćwiczeniach Pe podeszła do jej biurka..
WIEM gdzie pani mieszka-przybliżyła twarz to Katarzynkowego oblicza-wiem gdzie pani mieszka i jak będzie problem to....PRZYJDĘ DO PANI NA HERBATKĘ.

Mówcie co chcecie, ale robotę mamy taką trochę niebezpieczną i ciut z pogranicza!
Bywają i fajne chwile...bo cóż powiedzieć, gdy po egzaminie, który niektórzy nazywają rzezią (niewiniątek ha ha ha takie to niewiniątka!) między oddanymi testami dostaję kota ze Shreka z podpisem "Pani da 3!" i listem od roku na odwrocie. Miłym listem...dodajmy. Zatem do wysłanych grupie wyników dodaję swój załącznik (bo nie jestem taka,żeby nie dać nic od siebie):


Z serii "brawo ja!" zamknęłam sobie mały palec w samochodzie (TAK, drzwi się zamknęły, a zamek zadziałał), i po chwili dopiero przypływ adrenaliny i zmiana koloru twarzy spowodowały, że "poczułam,że żyję". Zero złamań, za to kolorystyka dłoni ...nietuzinkowa.


*A jeśli chodzi o sygnały niedyspozycji psychiatrycznych..przypomina mi się zawsze taka dykteryjka z przeszłości..Dawno, dawno temu, gdy pracowałyśmy z Aspi w jednej super tajemniczej instytucji na "terapię" przyszła pani, która dość długo opowiadała o swoim problemie. Jako że przejmowałyśmy się swoją rolą i traktowałyśmy zajęcie z należytym oddaniem zachowałyśmy się bardzo profesjonalnie. Stosowałyśmy parafrazę, przytakiwały, czyniły notatki. Wypowiedź pani, jak na problemy, które posiadała, była spójna, choć wielowątkowa i przydługa. Terapia trwała już godzinę, profesjonalnie powstrzymywałyśmy się przed ziewaniem i w sumie każda miała nadzieję, że pacjentka skończy i gdy już wydawało się,że to teraz, że już już kończy się opowiadanie, pani dodała:
-i oni przychodzą nocą..
-kto "oni"?-zapytałyśmy prawie jednocześnie
Pani przewróciła oczami z miną pt "no jak nic nie rozumieją!"
-no ONI-podkreśliła  
Owo podkreślenie spowodowało, że gdyby czerwone światło ostrzegawcze w naszych głowach fizycznie było widoczne na zewnątrz to w okolicy powinno się zjawić kilka jednostek straży pożarnej ,a łuna nad Katowicami powinna być widziana z Wrocławia.
-i...-zaczęła delikatnie Aspi
-i stają w nogach łóżka i to robią
-to to znaczy...co?-tym razem spytałam ja
Pani powtórnie przewróciła oczami "no nic nie rozumieją głupie baby, nic, a nic!"-miała wymalowane na twarzy..
-No WYSYSAJĄ ENERGIĘ


Kurtyna opadła..wyczucie zawiodło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz