Trafiliśmy do ZOO w porze sjesty..tak, wiem, sjesta poza Włochami sie nie stosuje (tak jak przepisy o ruchu drogowym nie stosują sie w mieście stołecznym) ale umówmy się, że jest to nowatorska adaptacja sjesty (i przepisów w mieście stołecznym). Zatem dziecię miałam pełne entuzjazmu aż tryskające energią a zwierzęta na to jak następuje:
Pan lemur - na potrzeby chwili nazwany Julianem...
...wietrzy...futerko ( i wszyscy na sali wierzą,że to o futerko Julianowi chodzi)
Wydra vel Marlenka...
..poświęciła nam chwilę...
krótką chwilę.
Lew się wkurzył..
..co mogło mieć związek z rozleniwioną, wyzywająco poruszającą ogonem lwicą. Tygrys, ktory miał być główną atrakcją wycieczki pokazał nieledwie kawałek śpiącego ogona, zaś niedźwiedź...stosunek niedźwiedzia do odwiedzających proszę sobie zwizualizować samemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz