
A właaaaaśnie… koniec
wywodu bo: zastanawiał się ktoś dlaczego tylu ludzi nie lubi, wręcz nienawidzi
swojej pracy? Dlaczego narzekają na pracodawców, współpracowników i na to, na co poświęcają większą część swojego życia?
Bo ja się zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków, ale po
kolei.
Jakiś czas temu, w księżycowy, śnieżny, mroźny wieczór chciałoby się
napisać, ale nie – było zimno, ciemno, buro i nie mieliśmy na to większego
wpływu… no więc skorzystaliśmy z eM z zaproszenia i udaliśmy się na spotkanie
biznesowe (powiało wielkim światem ale to tylko z nazwy tak..wiecie – dla
podniesienia rangi spotkania ktoś SE wymyślił;-)) no i na tym spotkaniu
(uczestników tak na oko 50-ciu) padło sakramentalne pytanie „kto z państwa jest zadowolony ze swojej pracy”? Rękę podniosły
dwie osoby – ja i jeden facet w pierwszym rzędzie! O maatko – pomyślałam w
pierwszej chwili – ale obciach. W tym samym momencie poczułam na sobie wzrok przynajmniej
połowy uczestników spotkania (druga wlepiała gały w tego w pierwszym rzędzie) i
to wzrok nie tyle, zdawałoby się zazdrości ile… oburzenia! Pffffff……w oka mgnieniu uczucie
obciachu gdzieś uleciało i zastąpiła go duma! A tak właśnie – DUMA !!
Znaczna część tych oburzonych parała się ciekawymi zajęciami
więc tym bardziej zaskoczył fakt ich niemocy łokciowej… I tak się z eM zastanawialiśmy z
czego to wynika? Czy z nieodpowiedniej osoby/cech charakteru na nieodpowiednim
stanowisku, czy… czy co? Po głowie chodził mi nepotyzm i inne koligacje
niekoniecznie rodzinne…
A gdyby tak pozamieniać tych wszystkich niezadowolonych z
innymi niezadowolonymi, na robotę jaką by chcieli wykonywać? Czy nie okazałoby
się, że procentowo wyjdzie na to samo, a
tylko podmiot rozprawy, czyli zadowolenie pracowników wzrośnie? Bo zamiast w
urzędzie jednym czy drugim, na stanowisku
które załatwił stryj jednego tudzież drugiego, podejmie on pracę w zawodzie o jakim marzył, ale
nie otrzymał takowego, gdyż dyrektor tego trzymał stołek dla syna ciotecznej
siostry swej, a tamten z kolei chciał być kierowcą TiR-a ale ambicje ojca na to
nie pozwalały i wszystko załatwił ze swoim kuzynem przy butelce łiskacza, a to oczywiście z dobroci serca dla potomka swego pierworodnego… I
trudno pozbyć się wrażenia, że gdyby tak drążyć i pozamieniać tych
niezadowolonych na tej sali, z drugimi
niezadowolonymi to wzrósłby poziom satysfakcji i zadowolenia pozostałych 47
osób (tak, tak - 47 bo w każdej grupie zawsze, ale to zawsze trafi się jeden wiecznie niezadowolony, zrzędliwy malkontent), a tym samym wzrosłaby i wydajność tychże dla pracodawców swych, którym by, li tylko dane w księgach kadrowych odrobinę
(a może i znacznie) się pozmieniały…
Pozostała część spotkania (biznesowego !!! :-I) przebiegła w spokojnej atmosferze ;-)
A wracając do tych nieoczywistych oczywistości z początku
wpisu…
Fajowe kniżki? ;-)
Fajowe! – odpowie każdy
foto by twelvesouth.com
Ceny wprawdzie "odrobinę" to pożądanie ostudzają, no ale...kto bogatemu zabroni ;-)