poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Bratkowo

Co robisz? - zagadnęłam Sem z samiuśkiego rana odpaliwszy okienko gg na ekranie mojego (niewielkiego, jak już ustaliliśmy wcześniej w temacie Tatr) monitor(k)a. Odpowiedziało mi okienko "piszę bloga" i  za chwilę dodało "ale nie opublikuję bo się opieprzasz w pisaniu i nie będę SE spamowac". Hmmmmmmm.... nic mi nie wiadomo o tym, żeby w regulaminie naszego bloga był punkt o spamowaniu ale przyjęłam, a jakże do wiadomości tą SUBTELNĄ uwagę.... No  to do dzieła:

Eeeeeeeee......Chwilunia, bo pustka w głowie, nie wiem, jakaś czarna dziura, ciemność, a w stronę światła, jak powszechnie wiadomo zmierzać się nie powinno !

A to nie bratek ;-)

Jako, że mamy wiosnę i różne oczy mi zaglądają z parapetu wprost do kuchennych garów  to postanowiłam co poniektóre wrzucić na blogową patelnię;-)



A pomyśleć, że kiedyś nie lubiłam bratków... może dlatego, że ciągle były, że były tuż obok, tak na wyciągnięcie ręki...bo mama zawsze sadziła w ogródku.... I jak to człowiekowi się zmienia, jak nie wiedzieć nawet kiedy coś, co mamy tuż tuż, takie do tej pory niedoceniane staje się piękne, wyjątkowe, zachwyca swoją urodą, postawą.... Tak - jeszcze piszę o bratkach ale czyż alegoria nie puka do wirtualnych drzwi tego posta ?


No i oczywiście jak co roku miałam zakupić jeden...no (!) góra dwa kolory, żeby nie robić misz-maszu na balkonie ! No i oczywiście jak co roku kupiłam wszystkie możliwe, bo każdy był piękny, każdy wyjątkowy, każdy się do mnie uśmiechał i wołał "weź mnie, weź mnie, mnie weź!!!! " - no to ULEGŁAM :-)


Bossssskie, nieprawdaż ? :-)

niedziela, 27 kwietnia 2014

"Życie to jeden wielki flirt"

Niedziela smakuje ptasim mleczkiem i makowcem, jest leciutko słoneczna i trochę duszna, pachnie kawą, minuty płyną leniwie, w domu cisza, tylko stukot klawiszy. Palce szybko biegną po klawiaturze, bez zastanowienia, z uśmiechem, kleję buźki, śmieję się do monitora. Cicha obecność Aspi w moim domu.
Podobno internet daje możliwość mnożenia osobowości, daje ją na pewno ( gorzej jeśli poza internetem nie ma się żadnej osobowości w ogóle ). Podobno w wirtualnej ożywają w ludziach najcichsze uczucia i dochodzą do głosu najbardziej paskudne cechy osobowości. ( Nie wiem tego- poza internetem również nie udaję, gdy kogoś nie lubię i charakter mam tak samo paskudny jak ten wirtualny.). Podobno ludziom bliżej do siebie z odległości i dalej w bliskości. Też przez internet.
A gdyby tak...(nie mówię: zawsze, ale choć raz jeden i eksperymentalnie) "wziąć na klatę" i nie zrzucać na internet?



Życie to flirt, z flirtowania z życiem można czerpać radość, przeglądać się w jego oczach, z pełną żywiołowej radości akceptacją, nie kreować, nie udawać, kokietować, śmiać się się głośno, chichotać długo do myśli, która nie chce przebrzmieć, której nie chcemy odgonić, a przechować. Pozwolić zostać w sobie słońcu, powiewowi wiatru, poczuciu szczęścia. Ważnego i przejściowego. I dzielić to i mnożyć. pamiętać kąciki oczu gdy cieszy się ktoś bliski, delektować się smakiem, zapachem.


I nawet gdy nie zawsze smakuje jak tabliczka czekolady niech smakuje najlepiej za każdym razem.

sobota, 26 kwietnia 2014

Z poradnika młodego turysty

-Co zrobić, gdy spotkasz w górach głodnego niedźwiedzia?



-Nic nie robić....Niedźwiedź się wszystkim zajmie. :)

piątek, 25 kwietnia 2014

Prasówka

Wszystko działo się w mgnieniu oka ! W drodze do spiżarni po koncentrat pomidorowy otrzymałam od Sem sms-a z wiadomością: u Barbry jest kawał o blondynce. Zakodowałam, odłożyłam telefon, zabrałam słoiczek z pudliszkowymi pomidorami, weszłam na górę i po drodze, mijając rozpalony wcześniej kominek schyliłam się aby dorzucić leżący obok w koszyku kawałek dębu...i wtedy mój wzrok utkwił w blondynce uśmiechającej się z gazety, służącej jako podpałka do kominka. Nie, nie ! Kocham normalnie, mam męża...wiem - Ktoś mi ostatnio nawet powiedział, że współmałżonek niekoniecznie jest pewnikiem tego, że nie ma się ciągot do osobników tej samej płci ale ja tam wiem swoje i tego się trzymam ! W każdym bądź razie nic w mej głowie się jeszcze nie poprzestawiało.... (i doprawdy nie wiem dlaczego użyłam w tym zdaniu słowa "jeszcze" :P)
A wracając do meritum sprawy, tytuł artykułu traktował :Co faceci myślą o kobietach? No cóż, wierzą w stereotypy" - usiadłam, strzepałam  resztki kory i kurzu z gazety, i w jednej ręce trzymając koncentrat pomidorowy, a w drugiej częściowo rozczłonkowany Dziennik Zachodni oddałam się lekturze...

 "Śląska kobieta siedzi w domu, wychowuje dzieci, maluje paznokcie i ma pod pantoflem zarobionego męża.To już dawno nieprawda ale stereotypy towarzyszą kobietom od epoki kamienia łupanego. Nowoczesna ludzkość lata w kosmos, a mity o płci pięknej wciąż wprowadzają mężczyzn w zakłopotanie."

Mit nr 1 - Kobiety fatalnie prowadzą .
Akurat to bardzo wygodny mit dla mężczyzn, którzy egzamin zdali za razem już dziewiątym, a rondo objeżdżają trzy razy dookoła bo nie potrafią trafić w odpowiedni zjazd. Ale w tym punkcie, akurat autor - MĘŻCZYZNA, podaje dokładną statystykę wypadków i pijaków, na korzyść oczywiście nas - kobiet! HA !

Mit nr 2 - Kobiety nie przestają gadać.
Autor artykułu najwyraźniej nie jest singlem i ma w tej sprawie wiele do powiedzenia. Nooo drogie panie - 1:1

Mit nr 3 - Kobiety są zawsze niezadowolone.
Nie skomentuję, a zacytuję " Kobiety uwielbiają narzekać. Dużo pracujesz? Słyszysz: -  Ciągle cię nie ma w domu. Jestem samotna, nie znoszę tego.... Częściej bywasz w domu? -  Ciągle czuję twój oddech na plecach. Potrzebuję trochę miejsca. Nie znoszę tego..:/

Panowie ! Cokolwiek zrobicie macie "PRZE-KI-CHA-NE"

Mit nr 4 - Kobiety wychodzą za mąż dla pieniędzy. 
Raport London School of Economics: 38% europejskich kobiet pragnie bogatego męża. Więc kiedy stracisz pracę, a żona zacznie cię pocieszać "Nie martw się kochanie damy radę, mamy rachunki ale w ostateczności się czegoś pozbędziemy" wiedz, że w ostatnim zdaniu pewnie chodzi o ciebie.

Mit nr 5 - Kobiety szaleją za wesołkami.
I tutaj również autor posiłkuje się wynikami naukowych badań z których wynika, iż panie uważają ostentacyjnie szczęśliwych mężczyzn za mniej pociągajacych seksualnie!
Optymalna postawa mężczyzny w oczach kobiety to zdystansowana, nieco wycofana, tajemnicza, ze szczyptą pewności siebie !!

No i jak tam drodzy Czytelnicy? Jakieś wnioski, przemyślenia??

Mit nr 6 - Kobiety wierzą w strzał w serce.
Podobno to faceci są bardziej kochliwi, a co czwarty ankietowany jest w stanie zakochać się w sekundę (szkoda, że odkochać też - przypisek redakcji bloga), natomiast kobieta potrzebuje aż 6 randek (?) by uwierzyć, że spotkała księcia z bajki. Oczywiście uprzednio przeanalizowawszy to wszystko z przyjaciółką, sąsiadką, rodziną dalszą i bliższą, naszą klasą, facebookiem...etc.etc.etc...






PS. A chodziło tylko o ten tekst:
"Wiecie, że jak się blondynce urwie głowę, to ona później jeszcze przez trzy dni po sklepach lata?"



O pływaniu, lataniu i Lond (ku Zdroju)

-Ty tak zawsze wstawałaś wcześnie rano?-spytała Aspi z lekko podniesionymi zdziwionymi wirtualnymi brwiami.
Taaaaak. Wstaję po 5 choć mi nikt nie każe ( ale kładę się najpóźniej po 21 choćby mi ktoś nie pozwalał). Zatem raczej skowronek niż sowa, choć sowy wolę nad skowronki.* Po (a czasami przed) 6  jestem już w srebrnym bolidzie pod basenem, żeby za kilka minut robić co lubię najbardziej, tj z słuchawkami na uszach przepłynąć łagodnie swoje 2 km. Lubię pływanie, łagodność, którą uzyskuję po którejś tam długości, a która wyraża się w mechanicznym wręcz ruchu ramion, wyrównanym, głębokim oddechu, w kołysaniu. Pływanie daje poczucie wolności, to trochę naturalne i trochę irracjonalne..jak latanie.
A latania dla odmiany nie znoszę.
Czasem gdzieś łatwiej dolecieć niż dopłynąć, Zatem zaciskamy powieki i spacerkiem po Londku Zdroju (bo "Londyn, nie ma takiego miasta!"). 



 

Zaskoczyła mnie tam ...temperatura i żonkile przed pałacem Buckingham w lutym.



Zwiedzaliśmy głownie muzea (wiem, niecodzienne zajęcie dla Polaków w Londynie) , ale warto, tyle, że właściwie na muzea to tam trzeba mieć tydzień. Na SAME muzea. O tym kiedyś przy okazji.


 Architektura zachwyca, nastrój i różnorodność miasta też, mieszkać tam?-niekoniecznie, ale zachwycić się ..i owszem.



No i mają tam taki młyn..diabelski, kojarzy ktoś?   Pasuje Big Eye do tej cudnej architektury jak..kwiatek do kożucha.

SIJULEJTEREWRYBADY

* Są jednakowoż na świecie Skowronki wyjątkowe, które łamią tą regułę.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Nowinki techniczne

Pragnę poinformować, iż techniczna strona naszego bloga jest już NIBY trochę ogarnięta, jednakże niektóre elementy pozostaną niezmienne, jak chociażby wspomniane przez Sem Tatry, które nie mieszczą się  do naszego bloga...i raczej wątpię czy wysokość nad poziom morza niejakiego Gerlacha ma coś z tym wspólnego ... ale mogę też się mylić... :\

Czcionkę mamy w miarę czytelną, czas też już nasz - krajowy, a nie Wschodnio- Pacyficzny... :-)), że o innych WAŻNYCH rzeczach nie wspomnę ! I jestem przekonana, a nawet graniczy to z pewnością, że tak około czerwca roku pańskiego 2017 opanujemy już wszystkie techniczne zawiłości naszego bloga... Pewna też jestem, iż wtedy szanowny Zarząd Googla + zatrudni nowego programistę, którego język programowania będzie diametralnie się różnił od tego, którym posługuje się ten aktualny i całą naukę pietruszka strzeli !!


A oto i sprawca całego zamieszania:




P.S. Tatry Nam się nie mieszczą, bo monitory mamy za małe :/

OT I CO !!!



wtorek, 22 kwietnia 2014

Do poprzedniego...

..i kiedy Aspi wróciła z roweru jej nóżki wyglądały tak:


Ta-dam!

Wiosna i realizm magiczny



 Tak, to z dzisiejszej rowerowej wyprawy.... UPIEPRZONA ale szczęśliwa :)





"(...) Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć "jak mi przykro", "przepraszam", "proszę", dziękuję" i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni..."


Fragment pożegnalnego listu autorstwa kontrowersyjnego, który Gabriel Garcia Marquez miał rozesłać do swoich przyjaciół w chwili, gdy wycofał się z życia publicznego. Przesłanie jest na tyle uniwersalne, że twórca - kim by nie był, zdaje się pozostawać w tle tych słów...
 
 
Tłum. z jęz. hiszpańskiego: prof. Zdzisław Jan Ryn
Katedra Psychiatrii Collegium Medicum UJ,
ambasador RP w Chile i Boliwii w latach 1991-96.
 




poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wiosenny

Wiosenne spacery, zapachy, słońce.




 Świat budzi się, rozkwita, brzęczy i śpiewa. Oddycha pełną piersią, zieleń wydaje się być gdzieś "pod skórą", w powietrzu czuje się, że już tuż tuż, że zaraz wykipi.


Wiosna dla odważnych! Koktajl zapachów, świeżości, biegu do utraty tchu, Ach och zaraz wszystko będzie zielone! Ekscytacja , energia i radość.


 Tylko czekać aż Aspi wróci zrąbana z roweru

niedziela, 20 kwietnia 2014

Kulinarnie...

...i świątecznie !

W zasadzie jedno sprowadza się do drugiego. Jakoś w tym roku sobie odpuściłam to całe świąteczne zamieszanie...  Zwał jak zwał... Jedynymi zakupami jakie poczyniłam to był kilogram ziarnistej, włoskiej kawy i 6 litrów bossskiego ciemnego napoju, gazowanego, podobno uzależniającego /aczkolwiek niektórzy ten fakt usilnie wypierają/. O świętach w moim domu świadczą jedynie żółte tulipany sztuk 75 i żonkile /sztuk 100/ - a co SE będę żałować... żonkile już wprawdzie...pietruszka strzeliła ale okupują wazony jakoby nic wielkiego się nie stało... Wszelkie inne gadżety spoczywają gdzieś tam głęboko w jakichś zakamarkach tekturowych pudełek... może w przyszłym roku...ale to się jeszcze okaże !

Natomiast kulinarnie się wyżyłam - jakby nie było priorytety jakieś tam mam !
Wprawdzie przy robieniu czekoladowych wydmuszek uroczyście obiecałam sobie, że to panilekkichobyczajów po raz ostatni w życiu ale nauczona doświadczeniem NIGDY nie mówię NIGDY !!!
Zatem wielkanocne jajeczka z serkiem mascarpone i "żółtkiem" ze świeżych owoców mango raz ! - Państwo się częstują :-)




I niech NAM w cycki pójdzie ;-)



 Wielkanocna pascha z laską wanilii i bakaliami jakich dusza zapragnie !



wtorek, 15 kwietnia 2014

"W górach jest wszystko co kocham" i "na pohybel .."!

Najśmieszniej jest, gdy ktoś nie wie o czym pisze, podobno jest najśmieszniej, bo średnio się dziś uśmiałam. Frazesy, tanie banały, o pasji, zamiłowaniu, spontanie i..poświęceniu. Pfff
Zatem "w górach jest wszystko co kocham" i "na pohybel sk....m"!*
Bo dwa owe cytaty pasują mi dziś jak mało. Blog to takie publiczne terytorium prywatne, można je schować albo  udostępnić i można pisać co się podoba, zatem : na pohybel!
Będzie o górach!



Urodziłyśmy się na Śląsku, naturalna bliskość gór i lenistwo jednostek edukacyjnych pchało w góry ile się dało, rodzice pchali swoją drogą, a potem pchałyśmy się same. Po co? Ano po to:



Czasy plecaków na stelażu, konserwy turystycznej i puchowych śpiworów wielkości ludzika Michelin wpisały się w życie "po drodze", naturalnie, zwyczajnie. Bez patosu. Uczyłyśmy się szacunku do gór nie poprzez cytowanie poezji śpiewanej, ale na własnej skórze, gdy dupsko zmokło do cna, a z przemokniętego kaptura kangurki kapało smutno. Albo gdy słońce dawało niemożliwie, na Magistrali.



Nabierałyśmy pokory nie: wwiezione kolejką na alpejski szczyt ale gdzieś w drodze na Baranią, gdy brakowało niewiele ale pioruny waliły jak oszalałe. "Wędrówki były wyczerpujące"-napisałabym będąc tylko obserwatorką kawałka obrazka. Nieprawda, bzdura nawet, było pięknie, czasem i w Beskidach było w cholerę ciężko, gdy trzeba było iść ileś godzin, a potem spać w schronisku na podłodze no i co z tego? Nie skarżę się. Wspominam miło. Nikt mi tego nie zabierze.


Dorosłyśmy w górach, trochę dzięki nim, zmieniłyśmy się depcząc kamienie, pijąc ciepłą mineralną, zapychając roztopioną czekoladą. Patrzyłyśmy jak góry się z nas nabijają, gdy wydawało się, ze to już tuż tuż i ..szło kolejną godzinę i czułyśmy jak tulą miękkością traw, gdy w góry uciekałyśmy przed światem. Góry spowodowały że stałyśmy się inne, pokorniejsze wobec twardej chwilami prawdy (o sobie) szczerości pierwotnej, wysiłku, poczucia mocy, jakiego pagórek za stodołą nikomu nie da. W końcu stałyśmy się w górach ..twardsze w tym kobiecym wydaniu.






I nikt kto nie zasmakował nie zrozumie.


*Mistrz Sapkowski ma zdolność dosadnie ale celnie określać coś co można opisać w milionie zdań.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bez wazeliny :P

No czcionkę to my mamy taką, że w komplecie powinna być lupa, albo i mikroskop elektronowy. Pewnie kiedyś to zmienimy. Ale z pewnością jeszcze nie dziś. Dziś Aspi pojechała do mechanika, a niewiele brakowało, żebyśmy się tam spotkały.


A było to tak.
Jadąc (duże słowo, BARDZO DUŻE SŁOWO) w kierunku fabryki ze średnią prędkością 16 km/h myślała Sem o losie swym marnym, o drodze dalekiej, o tym, że korki i po wsiach grasują, że zanim oddadzą do użytku nową drogę, to stare 20 km będzie pokonywała przez godzinę i tak wielce zatroskana obserwowała Passata przed  sobą. W Passacie młodzież pokazywała sobie maszyny na poboczu, walce, koparki, 14 kierowników budowy i jednego podwykonawcę z łopatą. I wtedy do głowy przyszło Sem biedniutkiej, że to bardzo niebezpieczne, że ojej, nie daj Boziu, żeby w dupsko Passatowi wje... I USŁYSZAŁA BUM.
Z punktu widzenia statystyk i wiktymologii powinna być sprawcą, o czym też w pierwszej chwili pomyślała. Acz, wtem, ach, och, okazało się, że pan za nią pocałował ją w zadek. Procedura trwała krótko, pan się Sem oświadczył, zaproponował herbatę i zakończyli romans, ale...
tu jest miejsce na odrobinę miodu.
Wiecie, że Aspi jest jedną z tych osób, które prowadzą się oraz samochód popisowo? Prowadziła w swym krótkim życiu osobówki wszelkiego rodzaju, ciężarówki, machiny oblężnicze i czołg?  Nigdy się nadziwić nie mogłam, w jakich miejscach jest w stanie zaparkować i nasłuchać jakich barwnych metafor i złożonych epitetów używa! Zawsze byłam pod wrażeniem!
Aż kiedyś dnia owego, latem, wybrałyśmy się cinquecento mojego brata nad morze. Dziś wydaje się to nieco karkołomnym zadaniem, bagatela pół tysiąca km pokonać w tak niewielkim bolidzie  Z BAGAŻEM JAK NASZA CZCIONKA. Zatem powierzyłam Aspi swoje życie (i bagaże) dzień był ciepły, słoneczny, droga dwupasmowa, prosta, nieco w budowie, gdzieś pod  Łodzią. Leciutko rozkojarzone, mocno radosne, beztrosko podążałyśmy w kierunku północnym. Aspi wjechała na lewy pas aby pośpieszyć nieco. Jedziemy. Ptaki śpiewają, a i my młode, radosne, z pieśnią na ustach, z beztroską, świat przecież do nas należy!
Mijamy auta, kierowcy mają coś dziwnego w oczach, (pewnie podziw), mkniemy, "ach patrz jakie baranki się ciągną!" komentuje ich pootwierane usta Aspi.
Wnet na naszym pasie jedzie auto, podzieliłybyśmy się pasem, ale z pewnym zdziwieniem zauważyłyśmy, że z owym autem...wektor mamy nieco rozbieżny,
"ojej - Aspi zachowała się jak dama-toż to nie nasz pas!"
Byłybyśmy może potwierdzeniem stereotypu kobiety za kółkiem ale przecież nic się nie stało...
Gdzieś po drodze przeoczyłyśmy tylko, że nam się droga nieco zwęziła.

A to nie jest droga nad morze




w sumie lato to też nie jest...
Dosłowność jest dla frajerów :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

Złudne wyobrażenia, błędne złudzenia...konfiguracja dowolna;-)


TYM, którym się wydaje, że mają jakieś chody w Ministerstwie maści wszelakiej, Rządzie tudzież innych siłach wyższych i mniemają, że mogą mi załatwić spokojny dzień w pracy - brutalnie sprowadzam na ziemię - TO JUŻ NIE DZIAŁA MILI PAŃSTWO !!!
Powyższe Osoby uprasza się zatem o ponowne zacieśnienie więzi koniecznych do tego, abym mogła się choć odrobinę...no odrobineczkę poopierdalać w pracy! Oczywiście z korzyścią obopólną dla stron zainteresowanych;-)

A przechodząc do meritum sprawy - miałam "coś" konstruktywnego napisać ale po całym /CAŁYM !!... a końca nie widać... / dniu pracy najlepiej wychodzi mi aktualnie wygodne siedzenie w fotelu, z nogami ułożonymi w górze i lampką wina w dłoni... A MatkaZałożycielkaBloga już grozi paluszkiem zza rogu, bo sama by już pewnie coś skrobnęła...a dar ma nieziemski ta Kobieta i to nie tylko w tej profesji, co stali Czytelnicy i Fani pióra Sem potwierdzą bez mrugnięcia okiem ;-) Podziwiam Ją za tą lekkość pisania, łatwość przenoszenia myśli /rzadko uczesanych.../ na papier ...no dobra - monitor, choć brzmi to jakoś dziwnie w moim odczuciu ale niech będzie...wszak kto dziś piórem pisze;-), niezwykłą inteligencję, polot i spryt (o urodzie i skromności będzie osobny post;-)) Zastanawiam się tylko w której kolejce ja stałam, gdy Ta oblatywała wszystkie pozostałe...no tak - w tej wolniejszej...pocieszającym jest tylko fakt, że całkiem niedawno dowiedziałam się, iż nie tylko ja w tym świecie jestem taka zdolna w typowaniu odpowiedniej szybkości kolejek ;-)

PS. Zbieżność sytuacji, osób i ich zdolności jest nieprzypadkowa i w pełni  zamierzona !

piątek, 11 kwietnia 2014

O zmienności wszechrzeczy

Piątek,11 kwietnia, imieniny Bartłomieja i Leona...
Jedyny Leon jakiego znam - nie obchodzi imienin... a my z Aspi cały dzień męczymy bloga, gubimy się w zakamarkach internetu co raz pokrzykując na siebie, żeby nie położyć tego co druga strona poprawiła. Siadam do komputera po dłuższej przerwie i zanim jeszcze na dobre uruchomię okienko gg już czytam "ALE NICZEGO TAM NIE DOTYKAJ!" Ani powieka mi drgnie, wstrzymuję oddech, zatrzymuję na potrzebny czas wszystkie funkcje życiowe, spowalniam akcję serca, powietrze wokół gęstnieje, ptaki zawisły w locie. Pełne napięcia oczekiwanie trwa dłuższą chwilę po której czytam dużymi literami pisany długo wyczekiwany komunikat "CHOLERA NIE WIEM!"
Dlatego tez nasz blog  wygląda jak wygląda...
Co więcej miał już dziś kilkanaście odsłon i tylko co wytrwalsi czytelnicy (czyli my dwie) wiedzą w jak różnych konfiguracjach można go było dziś oglądać. Reszta nie wie co straciła. Bloga zatem mamy jakiego mamy, nieco to kanciaste, nieco porozpieprzane po całości, tu kwiatek, tam piórko w dupce, ale doceń Drogi Czytelniku, że to wszystko z sercem i duszą (na ramieniu) czynione. I teraz co? Obrazek jakiś trzeba czy coś? Rysuneczek, akwarelkę, decoupage na pól monitora. A propos nie orientuję się zupełnie, dlaczego Tatry mi się nie mieszczą do bloga, albo blog do Tatr nie przystaje? Obstawiam, że to dlatego, że to są te "duże Tatry", którymi chwalił się kiedyś pewien znajomy Słowak, z ichniej strony ustrzelone. Wielokrotnie słyszałam od Słowaków "Tatry to wy macie malutkie, a my DUŻE"..




no..a z morzem jak tam u Was, Bracia Słowacy?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Zdjątka, dygresyjki i srali muszki :I



Drogi Pamiętniczku !

Nigdy! Ale to przenigdy nie czyniłam żadnych zapisków z życia, nie spisywałam wspomnień, ba! - nawet jako nastolatka nie prowadziłam pamiętnika, dziennika, kroniki , raptularzu...eeeee....zagalopowałam się, no nic to... W każdym bądź razie bloga też NIGDY nie pisałam... 

Teraz zostałam postawiona przed faktem dokonanym ! Zadzwoniła i radosnym, wręcz lekko nonszalanckim tonem wypaliła bez zbędnych ceregieli "Założyłam NAM bloga"... Nieeee, żeby były wcześniej jakieś rozmowy, plany, przemyślenia... - bo niby po co ?! Na pytanie o czym ma być ten blog, równie lekkim tonem, jakby od niechcenia rzuciła: "a o dupie maryni" !

...no więc DRŻYJCIE NARODY !!
aspi.




Pierwszy

Zacznę zanim przyjdzie! Zacznę szybciutko, zanim wróci z pracy-uśmiecham się ciepło znad kubka z gorącą kawą-bo potem już będzie za późno. Bo kiedy już wróci, będzie chciała zmienić, i utkniemy ze zmianą tytułu na długie godziny, dni, tygodnie...Nie znam bardziej rzeczowej osoby niż Ona, ale i bardziej wybrednej,  nie mam bliższej przyjaciółki. I obiecuję, że używam tego słowa w tym miejscu pierwszy raz i  ostatni! Obiecuję na tyle uroczyście na ile pozwala ciepły koc, którym jestem owinięta. Zatem, żeby dodać majestatu sytuacji: