wtorek, 30 grudnia 2014

Motyl i Wyrzut Sumienia

Kilka lat temu, w okolicach Wigilii wydarzył się wypadek niespotykany o tej porze roku...motyl zamieszkał z nami na Święta. Żywy..przyszedł z choinką..najwyraźniej zdezorientowany tą przedwczesną pobudką. I od tej pory to już tradycja, praktycznie każdego roku mam w domu na Boże Narodzenie jakiegoś motyla. Zatem przedstawiam...


A ponieważ głupio tak mieszkać z nieznajomym, w tym roku postanowiłam nadać imię współlokatorowi, żeby ująć mu trochę z bezosobowej obcości. Tegoroczny motyl dostał zatem na imię Kazimierz. (To nic dziwnego w domu, w którym mieszka kaktus Żorż, prawda?) Zatem nie Kazik, nie Kazio, Kazek tylko dla znajomych...Kazimierz, jak Kazimierz Wielki na przykład..
Jest to swoista przewrotność losu, gdy za oknem śnieg i " tu najzimniejsza noc w kraju" przed nami, a  Kazimierz ma się dobrze, nawet sobie coś tam skubnie, coś przekąsi...


Poza tym..przybłąkało nam się w tym roku to i owo..i..już tyle razy ginęło a potem, gdy pełna nadziei wracałam do pustego niby) garażu-stało i merdało ogonem, radosne, jakby krzyczało całym swoim puchatym ciałem "JESTEM, JESTEM, CIESZYSZ SIĘ?? FAJNIE, ŻE JESTEM, PRAWDA?!". Cieszę się umiarkowanie...To I Owo pokochało bezbrzeżnie również Aspi, gdy przyjechała, w dniu wyjazdu miało spakowaną małą walizeczkę w kratkę i samo sobie zrobiło kanapki na drogę...ale Aspi tylko pogłaskała i ..pojechała...i został żal...i tęsknota (czy ktoś słyszy grę na tym delikatnym instrumencie, który się nazywa Aspiowe Sumienie?)..Zatem Aspi..to zdjęcie jest dla Ciebie!!!!!

niuch niuch niuch


niedziela, 28 grudnia 2014

Przejaw miłosierdzia



;-)

Wielkie, poświąteczne wyprzedaże czas zacząć

W Wielkiej Brytanii Boxing Day to istne szaleństwo zakupowe, nie inaczej ma się rzecz w Hameryce. Do nas, jak nie trudno się domyślić moda ta również już zawitała i od lat paru 27 grudnia większość Polaków spędza (rodzinnie) w galeriach handlowych. Wszak dwa dni Świąt przeboleli z rodziną - czas wrócić do codziennych przyjemności.

Rano obudził mnie sygnał esemesów.
Sześciu!
Jeden po drugim, jakby się umówili: Mango, Tatuum, Monnari, Cubus... kolejnych nie odebrałam, bo - litości...dopiero ósma i to ósma w wolną sobotę !!!!!!!

No więc skoro tak zapraszają to.... przekornie wybraliśmy się z eM do parku :-)
Potwierdzam -  wszyscy musieli być na wyprzedażach, bo w parku nie było nikogo...












Kiedyś stał tu "Mały Wersal" - pałac, który hrabiaGuido Henckel von Donnersmarck, w drugiej połowie XIXw. wybudował dla swojej pierwszej żony markizy de Paiva

foto by: ciekawostkitg.blogspot.com
 aktualnie wygląda to tak:



ale kiedyś...:

 foto by: fotopolska.eu

photo by: bigosswierklaniec.flog.pl

Jak donosi wikipedia: W średniowieczu znajdujący się w tym miejscu zamek należał do Piastów. W 1289  r. właściciel zamku książę piastowski Kazimierz II  złożył hołd królowi Czech Wacławowi... - kto zainteresowany dalszym ciągiem niech sięgnie do źródeł ;-)

Do czasów dzisiejszych zachował się jedynie Pałac Kawalera...

...reszta - pałac i zamek zostały splądrowane i podpalone w 1945 r. przez armię czerwoną...

Ach...czy ja napisałam, że byliśmy w Świerklańcu ? :-))
 

czwartek, 25 grudnia 2014

Kolędowanie





Kiedy zwróciłam uwagę Aspi, że nie podąża w stronę rozwojową dla naszego bloga ...tj nie pisze...odpisała mi, że zajmuje się pichceniem i kolędowaniem. Ałć jak zabolało! Wszak ja siedzę przed komputerem i to z lampką airkoniaku i jeszcze myślę...gdzie ta Aspi tak kolęduje?... Poczytałam o kolędowaniu w Wielkim Internecie i dowiedziałam się, że prawdopodobnie Aspi odwiedza teraz gospodarstwa z wróżbą pomyślności na przyszły rok..składa i otrzymuje podarki oraz uprawia magię ludową symboliczną. Ponieważ to już kolejna lampka airkoniaku jakoś ze swobodą przyswoiłam możliwą opcję że Aspi chodzi z gwiazdą papierową, ale już grupa kolędnicza która za nią podąża ciężko mi się wizualizuje...a maszkary zwierzęce to już w ogóle..a w ogóle to...


WESOŁYCH ŚWIĄT

wtorek, 23 grudnia 2014

Są.....

Są trochę niedoskonałe, mają lekkiego zeza albo nierówne różki, ale w ich niedoskonałości tkwi cały ich urok..dosyć wstępów, przedstawiam Szanownym:
RENIFERY


:)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Kulinarnie?Ja? Czyli: Sem wyziera z kuchni polskiej!

Dobra moczka jest jak budyń, słodka, pachnąca i puszysta, pierwszy raz spotkałam się z określeniem jej jako "zupy piernikowej" bardzo słusznym, choć piernikiem ona pachnie tylko trochę. 
Pierogi z grzybami najlepsze są z siekanym a nie: przemielonym nadzieniem, super dobre, gdy nieco pikantne i muszą mieć po wierzchu glazurę z duszonej cebulki. 
Koniecznie.
Barszcz czerwony powinien być przejęty.. (nie zmartwiony, ale przejęty..tak mawiała moja babcia) zapachem ziela angielskiego, liścia laurowego i jałowca. 
Zupa grzybowa ma być mocna i nie zabielana, a skórka na karpiu powinna chrupać!
Karpia zawsze od zawsze smażyli w mojej rodzinie mężczyźni.
Na wigilijnym stole..nigdy nie lubiłam kompotu z suszu..nie mogę się przemóc do dziś!
Ogólnie jak dla mnie pierogi rządzą!!!


I nawet..nie mam wyrzutów sumienia gdy widzę takie oto coś:

Zatem zrobiłam casting...i

Zapytałam na gg
-Jaka potrawa Tobie kojarzy się z Wigilią?
-Sałatka warzywna-padła odpowiedź
-Ta IMIENINOWA? - spytałam
Po drugiej stronie nafochana cisza....

Czyli nadal pierogi rulez!

niedziela, 21 grudnia 2014

Vintage part.1

Czyli: Trochę lata w środku zimy....

Stroje kąpielowe w stylu retro od kilku sezonów robią furorę na plażach nie tylko nadbałtyckich. Bo moda kołem się toczy - ktoś rzeknie, albo że "w tamtych czasach" to kobiety były kobiece, podkreślało się atuty tej kobiecości  w sposób subtelny, acz nie budzący wątpliwości.... biust, względnie dekolt wysuwał się na prowadzenie przed innymi walorami kształtów ówczesnej damy. I tak sobie myślę, że może, po różnego rodzaju trendach, tak po prostu, najzwyczajniej w świecie, bez wielkiej filozofii chce nam się tej kobiecości w dosłownym tego słowa znaczeniu...

Zacznijmy więc może od początku...

Historia stroju kąpielowego sięga c.150 lat wstecz. Początkowe stroje nie były może  zbyt imponujące - majty po kolana i tuniki po szyję - i więcej zakrywały niż odkrywały...


 ...ale stopniowo tu odjęto, tam podcięto  i koniec końców już w latach 20-tych ubiegłego wieku strój kąpielowy stał się hitem urlopowych wyjazdów.
Początkowe stroje były bogato zdobione, haftowane, wyszywane cekinami, do kompletu niejednokrotnie z przepaską na głowę tudzież kapeluszem, który dumnie nosił identyczne zdobienia co strój.

W latach 30-tych do kostiumu dołączane były krótkie, delikatnie kloszowane spódniczki. To w tych latach coraz więcej designerów - m.in.Jean Patou, Chanel,  zaczęło tworzyć różnego rodzaju fasony, powstawały liczne wariacje na temat konfekcji plażowej.

Po II-giej wojnie światowej wynaleziony został Lastex, który stał się idealnym materiałem nie tylko na stroje plażowe ale również typowo kąpielowe.
W latach 50-tych zaczęto podkreślać biust i talię. A 5 lipca 1946 roku, w Paryżu zaprezentowano po raz pierwszy bikini projektu Louisa Rearda.




 W latach 70-tych zaczęto namawiać kobiety na plażowanie topless, w tak zwanych monokinach, a same bikini stawały się coraz bardziej skąpe...

A dzisiaj strój retro - o ironio, jest niekwestionowanym hitem sezonu, najmodniejszym strojem na każdej plaży świata,  który tylko pozornie więcej zasłania, a tak naprawdę podkreśla, zdobi, czaruje...

photo by: e.vintage.pl; myvintagevogue.com

piątek, 19 grudnia 2014

Historia domu na klifie

Przeglądając zakamarki Internetu i brnąc coraz głębiej w czasoprzestrzeń netowych czeluści, dokopałam się do starych zdjęć domu zbudowanego na klifie w północno-wschodnim San Francisco.
Był  rok 1863.
Dom został zbudowany przez sanatora Johna Buckleya i C.C.Butlera.
Widok z okien budynku - późniejszej restauracji musiał być niesamowity... 
Jak historia głosi - przetrwał trzęsienie ziemi.
Ośmiopiętrowy budynek wiktoriański był trzecim z kolei Cliff House.


Dom spłonął w sierpniu 1907 roku

W miejscu dawnego pogożeliska powstał czwarty z kolei dom - restauracja, który stoi tam do dziś.
Jest bardziej minimalistyczny w swej formie i wtapiający się w otaczające go klify.


A teraz sprowadzam na ziemię: podobno mało kogo stać na rodzinny posiłek w tak pięknych okolicznościach przyrody :-P

zdjęcia pochodzą ze stron: vintag.es; joemonster.org ;.shorpy.com

Kalendarzyk

19 grudnia 2014, słońce w znaku strzelca, temperatura 10 (!!!!) stopni Pana na C., wiatr słaby i umiarkowany, imieniny Abrahama, Beniamina, Nemezjusza ...nie znam żadnego. A! i jeszcze imieniny Mścigniewa-doprawdy...nie znam nikogo, kogo by tak rodzice nienawidzili, żeby pokarać powyższym imieniem.
Stan na dziś-okna umyte, firanki, zmienione, ozdoby choinkowe przytaskane, nieodkurzone, kondycji nie sprawdzałam. Podziwiam, z zainteresowaniem słucham, wreszcie lubię Profesora Bralczyka..i ten rodzaj mądrej gawędy, którą potrafi snuć. Czytając wywiad z Profesorem zatrzymałam się na którymś akapicie, powróciłam, przeczytałam..po chwili zdając sobie sprawę, że któryś raz.
"Znaczenia ujęte w słowa są trochę jak motyle przypięte szpilką.."mówi Pan Profesor..i w dalszej części, że te "motyle" już trącą trywialnością. Spodobało mi się to porównanie, uwielbiam nazywać, może to czasem taka właśnie pogoń za motylem, gdy próbuje się uchwycić to co się bardziej czuje niż się o tym wie. Może  i nazwanie trywializuje, ale może też czyni ważniejszym? Bo ja, Panie Profesorze, uważam, że gdy się coś nazwie i uporządkuje to zyskuje się ogromną korzyść, którą jest większa czytelność wszystkiego wokół. Potrzeba do tego tylko..odrobiny odwagi i kropli elokwencji. Nic więcej. A efekt bezcenny.
Jest jeszcze poezja jak spacer po łące pełnej motyli, w pełnym słońcu albo mgłach porannych. Gdy cały świat wokół jest pełny niedomówień, półcieni, zapachów i odczuć ulotnych jak motyle...


"Przyrzekam ach przyrzekam wam miłość dozgonną,
siwe dzwonki szaleju, błędna belladonno,
sowo, nowiu, ropucho, puchaczu i hieno,
tytoniu bladolicy
i bzów czarnych posępna zżółkła walansjeno.."

środa, 17 grudnia 2014

Grudniowy

Dni krótkie i szare, rozmowy o wszystkim i o niczym, dużo śmiechu trochę nerwowego, a potem przydługie korytarze pełne światła z niskimi sufitami. Najbardziej ze szpitalami kojarzy mi się gorące powietrze i..  atmosfera oczekiwania.
"Proszę wypełnić ankietę, a tu podpisać zgodę".
Nie lubię dźwięków, które dochodzą z zza drzwi.. buczenie,bzyczenie, pikanie. Zimne i mechaniczne i kroki na korytarzach, które ilu by nie było pacjentów zawsze niosą się echem.
Najbardziej boję się chwil, gdy lekarz zawiesza  głos.Wyczekiwanie każdym centymetrem skóry i gorączka myśli w głowie.
Chciałabym żeby spadł śnieg..taki puchowy i miękki. Marzy mi się las w śniegu.


czwartek, 11 grudnia 2014

Jarmark że ho ho...ho

Nie lubię amerykańskich naleciałości typu Halloween i inne takie...wydaje mi się, że starczy ciekawych NASZYCH zwyczajów...choć co znaczy "nasze" jeszcze nie sprecyzowałam. Ostatnio rozmawiałyśmy z Aspi o tym, że w Polsce regionalność często równa się wstydliwość, a rzadko robi się z niej atut. Bywają wyjątki... Podhale szaleje, wiwatem pamiątek, chwaleniem się tym co tylko podhalańskie, wzory, rzeźby, wyroby skórzane. Za niebotyczną nieraz cenę zanabyć można sobie coś co będzie, choć symbolicznie, częścią Podhala, zabrać sobie to do domu i cieszyć się tym. (Nawet jeśli Aspi porechocze, "że mnie wzięło ludowością" to obie wiemy, że również ma słabość do podhalańskich koronek i haftów)..No dobrze, to Podhale, ale mamy przecież Śliwowicę Łącką (no dobra pudło, bo to się nie musi reklamować..zatem Śliwowicę można sobie "zabrać do domu i cieszyć się tym"..ale jak ktoś jest "małolitrażowy" to się długo nie nacieszy biorąc pod uwagę zawartość procentową), mamy ponadto hafty kaszubskie, koronki koniakowskie (nie koniecznie na gaciach), kuchnię śląską..tak, kuchnia w Polsce jakby ma lepszy PR, sękacze, oscypki, pierniki, pitne miody..Mamy u nas najlepszy chleb na świecie, pyszne wędliny i robimy takie słodycze, że chowają się nawet tureckie specjały. 
No i mamy czas przedświąteczny..Aspi ozdabia ciastka, a ja klepie w klawisze. No to, żeby wyłączyć wyrzuty sumienia.. na chwilę pójdźmy na jarmark świąteczny, co Wy na to?


Kto na prawo...a  kto na lewo?





My na lewo!