Jakby tego było mało to po rozpakowaniu Tira i wysłaniu wielce
wkurwionego maila do sklepu poszłam się uspokoić – powiesić firanę. Zmieniłam całe żabki na nowe, które
popołudniu kupiłam w „Mrówce” - bo to w łazience okno więc woda nie robi im
dobrze, no ale żeby zmienić te cholerne żabki trzeba było rozkręcić cały
karnisz - chiński szajs, bo teraz kuźwa innego nie kupisz... no i pierdzielimy
się z eM z tym karniszem - karnisz wielki bo okno szerokie prawie na 3 metry to
i karnisz też… Jak już wszystko podmieniłam, eM przykręcił, zaczęłam wieszać
firanę… gdy byłam na 2,6 metra patrzę - a tu ZONK ! - 4 żabki wlazły w
sąsiednie kółka i się zaklinowały. Kurwa, a jakże, oczywiście te na drugim końcu karnisza !!! Zdarłam
naskórek chcąc to powyciągać ale gdzie tam - się nie dało! No to znowu odpinanie firany, rozkręcanie
karnisza, wyjmowanie żabek, zdejmowanie....itd, itd... panielekkichobyczajów
kłębią się na prawo i lewo, przeklęłam całą chińską fabrykę ze pińcet razy i każdego małego chińczyka z osobna też! Do
tego te autka, te żabki, Maniek… MUSZKI
W KUCHNI !!!!
I BĄDŹ TU KURWA SPOKOJNYM JAK WYCISZONY KWIAT LOTOSU NAD TĄ PIEPRZONĄ TAFLĄ JEZIORA...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz