czwartek, 11 grudnia 2014

Jarmark że ho ho...ho

Nie lubię amerykańskich naleciałości typu Halloween i inne takie...wydaje mi się, że starczy ciekawych NASZYCH zwyczajów...choć co znaczy "nasze" jeszcze nie sprecyzowałam. Ostatnio rozmawiałyśmy z Aspi o tym, że w Polsce regionalność często równa się wstydliwość, a rzadko robi się z niej atut. Bywają wyjątki... Podhale szaleje, wiwatem pamiątek, chwaleniem się tym co tylko podhalańskie, wzory, rzeźby, wyroby skórzane. Za niebotyczną nieraz cenę zanabyć można sobie coś co będzie, choć symbolicznie, częścią Podhala, zabrać sobie to do domu i cieszyć się tym. (Nawet jeśli Aspi porechocze, "że mnie wzięło ludowością" to obie wiemy, że również ma słabość do podhalańskich koronek i haftów)..No dobrze, to Podhale, ale mamy przecież Śliwowicę Łącką (no dobra pudło, bo to się nie musi reklamować..zatem Śliwowicę można sobie "zabrać do domu i cieszyć się tym"..ale jak ktoś jest "małolitrażowy" to się długo nie nacieszy biorąc pod uwagę zawartość procentową), mamy ponadto hafty kaszubskie, koronki koniakowskie (nie koniecznie na gaciach), kuchnię śląską..tak, kuchnia w Polsce jakby ma lepszy PR, sękacze, oscypki, pierniki, pitne miody..Mamy u nas najlepszy chleb na świecie, pyszne wędliny i robimy takie słodycze, że chowają się nawet tureckie specjały. 
No i mamy czas przedświąteczny..Aspi ozdabia ciastka, a ja klepie w klawisze. No to, żeby wyłączyć wyrzuty sumienia.. na chwilę pójdźmy na jarmark świąteczny, co Wy na to?


Kto na prawo...a  kto na lewo?





My na lewo!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz