piątek, 11 lipca 2014

o Rusałce i Valhalli

 Dzień jest ciepły ale już nie lepki, pies przepada gdzieś na dłuższą chwilę i wraca z rzeki, mokry i szczęśliwy, pada mi do nóg i ledwo zipie, a ja myślę sobie że zachowuje się dokładnie jak ja po wyjściu z basenu.
 Tylko język mam jednakowoż bardziej schowany...
i usta jakby mniej czarne..no nieważne..w każdym razie dużo we mnie ostatnio psiej natury.

 Z Rusałką Niebieskie Oczy rozmawiamy przydługo na balkonie..Tzn ja jestem na balkonie, nie wiem gdzie jest Rusałka :) ..o cieście, wojnie i uczuciach. Podobno kobiety tak mają. Rusałka nie wierzy w czary...ja też nie wierzę i Aspi nie wierzy. (Nie jesteśmy z Aspi czarownicami i ktokolwiek tak powie niech mu język uschnie!) Ale gdzieś tam irracjonalnie łączy nas nitka pajęcza, cienka i mocniejsza niż stal...choć pająków nie cierpię i uważam, że najlepszą drogą kontaktu z nimi jest kapeć.
 I rozmowy wieczorne, ciepłe i...dziwne...nieco przewidywania jest w każdym słowie, zapachu bazylii i pietruszki w doniczkach na oknie, i deszczu, który kołysze lepiej niż najprzytulniejsza kołyska. Lubię deszcz na dachu nocą, krople, które słychać jak miękkie łapki kota. Aspi też lubi deszcz...(bo ogrodu nie musi wtedy podlewać :P)

 Dziecięciem będąc czytywałam "Fantastykę", nie można powiedzieć - rozwijała wyobraźnię, miała ilustracje na niespotykanym dziś poziomie, opowiadania krótkie a ..dotkliwe...rozwijały wyobraźnie tak wysoce, że potem ktoś mieszkał pod łóżkiem. Światy barwne, bajkowe, fantazyjne, ale jakoś przejrzyste i czytelne. Jak ktoś był skurkisynem to nim był. I żadna skurka nie zgrywała dzieFicy.Ci dobrzy są tymi dobrymi, a ci źli - złymi i wali się im mieczem w czaszkę (opcjonalnie strzałą w klatę) nie dyskutując o dwoistości natury wszechrzeczy.
 Nawet wojny miały jakiś czytelniejszy wymiar - chcesz sobie kogoś zatłuc, stajesz wobec tego w pełnej krasie, patrząc w oczy temu komu zaraz życie zabierzesz, nierzadko zbierając obfity prysznic z tętnicy. Wynik też jest jasny i czytelny i wszyscy zadowoleni i usatysfakcjonowani... lub przynajmniej zorientowani w sytuacji konkretnie (z toporkiem w plecach ale oświeceniem wysokim).
A dziś...dzisiaj nie ma takich wojen, wiem, że się stanie... wiem, że się dzieje ale..poczekam, postoję z myślą o własnej Valhalli, choć nie wiem co będzie jak mgły opadną ...


...choć wiem, że cokolwiek, to będzie - to będzie już naprawdę! A to ma swoją wartość.


obrazek z http://coolawesomemovies.com/2010/06/valhalla-rising/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz