Bartek zamieścił posta...
"24 czerwca zachorowała Niunia. Wybudziła się po operacji, ale dobę później zmarła.."
Zaniepokoiłam się. Rzadko rozmawiam z Bartkiem, ale wyczułam w tym ból i poczucie straty.
Oczami wyobraźni zobaczyłam babcię Niunię. Siwiuteńką staruszkę na szpitalnym łóżku, otoczoną rodziną. Półwyblakłe oczy przykryte zmęczonymi powiekami, blada skóra poprzecinana mapą zmarszczek, ktoś z rodziny dotyka dłoni suchej jak pergamin. Na ekranie monitorowania serca coraz rzadziej linia idzie w górę, żeby za chwilę wyrysować prostą...ktoś wybucha zduszonym płaczem, gdzieś pod sufitem pracuje wentylator.
Zadzwoniłam do Bartka, żeby choć przez telefon pobyć przy nim, wiem, jakie to poczucie smutku.
-Niunia-zaczął łamiącym się głosem-to był nasz królik, Młody był do niego bardzo przywiązany.
Nietaktownie wybuchnęłam śmiechem.
-To ja się o Ciebie martwię, BO JAKIŚ KRÓLIK KOPNĄŁ W KALENDARZ?!
Zapanowała niezręczna cisza...pogrążony w żałobie Bartek zaczął rechotać.
Post dedykuję pamięci Niuni...poniższe zdjęcie również:
Byłaś tego warta!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz