Przywiązuję chyba raczej niewielką wagę do poprawności wyrażania opinii. Nie, jeszcze to nie graniczy z bezczelnością (bo jednak potrafię się powstrzymywać od wyrażania opinii publicznie...jeszcze), ale nie przekracza wąskiego przesmyku zakłamania czy agresji. (Ja agresywna? A ktoś spróbuje tak powiedzieć!).
Mieszkanie na "terenach podmiejskich" (lub "podwiejskich" jak kto woli) ma swoje uroki oraz charakter, iście niepowtarzalny w innych okolicznościach przyrody. Mogę coś na ten temat powiedzieć, bo mieszkałam w miejscach o liczbie ludności w kolejności chronologicznej: 124 000, 308 000, 201 000 aktualnie ekhm..gmina liczy sobie 13 000 duszyczek. ("Gmina" wiem, jak to brzmi ale kur nie mamy). Zatem mijając przysiółki można spotkać sarnę, lisa, bociana, sąsiada o 6 rano w ciągu alkoholowym, jelenia, psychodeliczne sarny oraz ..ekipę remontową rozwaloną swoimi MIKROMAKROkoparkami na 3/4 wiejskiej drożyny. I takiego zaszczytu dostąpiłam ja dzisiejszym rankiem jadąc po sprawunki. (Mleka też nie mamy od krowy, bo krowy brak..w sumie nie wiem co ja bym z tą krową robiła, bo wszystko co się robi z krowim biustem kojarzy mi się z czynnościami o charakterze molestowania a ja jestem monogatunkowa i do tego hetero). Wracając do wątku (bo gdzieś mi umknął, nieprawdaż?). Wyjeżdżając zza niewielkiej górki wbijam się oto na prowizoryczny plac budowy. Stoi na nim koparka, ciężarówka zaparkowana w poprzek jezdni (kreatywnie tak), jakaś maszyneria, jeden operator maszyny (sadząc po rozparciu się nań w iście Rembrandtowskiej pozie), oraz 6 kierowników budowy siedzących na poboczu.
Droga hamowania przed tą barykada jest dowolna i zależna od instynktu samozachowawczego kierowcy, bo nikt nie raczył poinformować, że albo zahamujesz albo wyjdziesz z progu. Na przejazd czegokolwiek zostaje jakieś 173 cm. Spoko, dam radę, moja wyścigówka ma 169 - powinnam się zmieścić. Przejazdowi towarzyszy uważne skupienie wzroku 6 kierowników, operatora i jednego podwykonawcy, który w międzyczasie wychodzi mi pod koła. Czuję się jak papież jadący papamobile, choć szczerze wątpię, że papież używa podczas przejazdu takich słów. Przejeżdżam nawet nie zarysowując niczego i wtedy jegomość, który wcześniej wylazł zza kosmicznie zaparkowanego samochodu pod koła macha rączką. Korci mnie , żeby zatrzymać się i panu machnąć, ale obawiam się, że stosunek prędkości obiektu do prędkości dźwięku byłby zatrważający. I wyższy od jednego macha.
I to tyle w temacie powstrzymywania się.
Bo od myślenia np nie potrafię się powstrzymać, wszyscy i wszystko wokół mówi, że to niezdrowe, że nic nie da, ale weź ..wyłącz sobie. Intrygujące doprawdy "jak?". Zatem martwię się o zdrowie swoje, Bliskich, dzieci, o to co , jak , o to czy zdążymy dojechać na jutro odwieźć Juniora na wycieczkę, czy Junior nie zdemoluje Wawelu, czy nie wpadnie mu nic do głowy (że wspomnę mecz w wytwórni bombek i ozdób choinkowych oraz doświadczenia z wiertarką w Castoramie, po których pani nie mogła dojść do siebie). No ja wiem, że niewiele jesteśmy w stanie kontrolować, a i to, co jesteśmy niekoniecznie będzie lepsze z naszą kontrolą..ale..kobietą jestem, nie poradzę. Choć..z drugiej strony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz