Kiedy Sem trzy miesiące temu tworząc posta, w swoim zamyśle mocno rodzinnego, wstawiła w tytule słowo „cmok” to przez półtora miesiąca miałyśmy wejścia z przeróżnych portali erotyczno-randkowo-burdelowych maści wszelakiej, istnienia których nawet nie podejrzewałam. Znaczy wiedziałam, że takowe istnieją ale nie miałam potrzeby bliższego wnikania w szczegóły. Więc kiedy kliknęłam na statystykę naszego BloGAskA, a zaczęło mnie taśmowo przekierowywać do tychże, to zdążyłam pomyśleć tylko jedno : kurwa po kompie!! W panice bliskiej zawałowi serca klikałam jak w amoku na te wszystkie iksy zamykające strony, które pojawiały się wszędzie, tylko nie w prawym górnym rogu monitora – bo dlaczegóżby akurat w tym miejscu? Z nadzieją, że nie wszystkie wirusy Wszechnetu zaaplikowały się już w moich plikach systemowych, usilnie wywalałam kolejne dziunie z zadkami wielkimi jak rów mariański, wypinające się w każdej przestrzeni mojego wszak niewielkiego monitorka. Przed oczami, jak strusiowi zamiast dolarów, natarczywie pojawiał się komunikat: Format C:/ …w obydwu źrenicach naraz! W jaskrawo czerwonym kolorze!!
No więc teraz Sem, po wczorajszej rozmowie
przy kawie, na tematy jakże aktualne i poruszane tylko w zaufanym kręgu osób
(czyli my dwie), radośnie zakomunikowała:
musisz to opisać na BloGAskU! – ale zaraz?
Jak to? W jakim kontekście? –
zapytałam jeszcze z nadzieją w głosie, że coś konstruktywnego wymyśli -ale nie,
odparła – seksiorowym! Ja tam nie wiem
jak słowo seks działa na statystykę bloga ale mam wrażenie jakoby był to wyższy
poziom „cmoków”, więc ataki TYCH stron, biorąc pod uwagę logikę i analogię
poprzedniego przypadku - również się
pomnożą - to tak tytułem wstępu…
Rozmowa zainspirowana została programami popularno-naukowymi
z udziałem ekspertów – a jakże, i poparta danymi statystycznymi GUS-u i innych
podmiotów zajmujących się badaniem opinii publicznej, czyli „Rozmowy w toku” i „Miasto
kobiet”! I tak dziwiłyśmy się (oj naiwne
kobiety) delektując się aromatem kawy, jak to każdy swoja miarką mierzy, jak to nie obce niektórym przypadkowe
zdrady, skakanie z kwiatka na kwiatek, do tego stopnia czasami, że ktoś komuś
płaci alimenty nie pamiętając nawet wzajemnie
rysów twarzy i sprowadzając seks
do rutynowych czynności przy okazji tankowania pojazdu na przydrożnej stacji
benzynowej – nie ważne gdzie, nie ważne z kim, oby tylko nie był to wysoki,
muskularny murzyn w łaźni na Montelupich… Dla niektórych to czynność taka, jak
dla nas wypicie kawy – unaoczniałam Sem - wiesz... różne
odmiany różnie smakują: arabika, robusta... mieszanki w proporcjach iście
dowolnych… niby każda inna, jedna lepsza, inna gorsza, „To ja – twoja
czarna” beznadziejna ale każda z nich,
niezależnie z jakiej kafeterii i w jaki sposób podana NIBY zaspakaja niedobór kofeiny... i nie masz
obiekcji – dywaguję, jeśli zmienisz markę...
Dlatego uważam, będąc koneserem
kawy, że życie jest za krótkie by tracić czas na tanie robusty i inne ochłapy,
a delektować się tylko mieszankami z tej najwyższej półki, z palarnii o
najlepszej renomie i tradycjach, które
dają wiele rozkoszy, niezapomnianego smaku, zapachu, wspomnień które pozostają na długo w pamięci i do
których chętnie się wraca, które wywołują uśmiech na twarzy, tęsknotę i
pragnienie zakosztowania ciągle i niezmiennie tej samej odmiany… tak, tak – ja ciągle o kawie piszę…;-)

I to jest sedno tego
wykładu, nasi drodzy, niestrudzeni Czytelnicy;-)
foto: pl.depositphotos.com
a dziś usłyszałam "Jeżeli dziewczyna mówi, że nie jest taka, to znaczy, że jest taka, tylko trochę później." :) to tak apropos naszych rozmów
OdpowiedzUsuń