niedziela, 5 października 2014

O założeniach strategicznych.

Wymyśliłam sobie sukienkę na wyjazd pracowy, Miała być elegancka i stonowana-takie było  założenie strategiczne. Przewróciłam Wielki Internet podszewką do góry, zobaczyłam sklepy, serwisy, całkiem przy okazji kupiwszy koszulę i nic...zaczęłam poszukiwania w świecie realnym. Węsząc jak pies gończy po sklepach, między wieszakami, pod ladą, nad ladą, za ladą..kobieta zdziwiona, że jesienią szukam sukienki JESIENIĄ, JE-SIE-NIĄ? No tak przepraszam bardzo, jesień to jednak pora waciaków i beretów z antenką, a ja tu pańcia wymyśliłam!!Poczułam wstyd i wewnętrzną skruchę oraz zażenowanie własną postawą i... wróciłam biegać po światłowodzie w poszukiwaniu zakazanego jesienią owocu. 
Internet sukienkami stoi! Rozkloszowane, ołówkowe, kopertowe, mini, midi, maxi, z golfem, w łódkę, elastyczne, dzianinowe, eleganckie, z rękawem 3/4...Jesteśmy w połowie drogi. 
Teraz rozmiar. Niby rozmiar mam konkretny i jeden, ale według podawanej w sklepach skali waha się z dużym rozmachem i  czuję, że raz powinnam mieć tyle w biuście co w pasie, drugim razem odwrotnie..albo nie powinnam mieć bioder, bo w sumie po co mi biodra (żeby dupa miała stelaż?).
Na granicy zdrowia psychicznego..już zupełnie zrezygnowana w niedzielny poranek, z przygasłymi oczami i cała jakoby wróbel zmoknięty przechodząc wdepnęłam do Mohito. Coś zwróciło moją uwagę, coś jak wołanie ściszonym głosem:"tu...tutaj..." obiegłam wzrokiem sklep, głos dochodził z rejonu gdzieś niedaleko przymierzalni, może mi się wydaje, że może umysł zmęczony...
"tu..tu jestem.."-to jednak nie złudzenie, to dzieje się na prawdę. Wołanie było jakby wyraźniejsze z odrobiną desperacji na końcu"tuuuu!!!!" 
I wtedy ją dostrzegłam! Wisiała jedna jedyna! Porwałam w ramiona i truchtem, a gdzie tam galopem pobiegłam do przymierzalni. W trzydzieści sekund założyłam i uśmiechałam się do lustra. Ona tez się uśmiechała dekoltem w łódeczkę, całym entuzjazmem swojej fuksjowej różowości! 
W tym momencie zrozumiałam-TAK, należałyśmy do siebie, od pierwszej chwili, od momentu kiedy przekroczyłam próg sklepu, kiedy usłyszałam, ze mnie woła, a raczej, od momentu gdy zeszła z taśmy produkcyjnej. I ona to wiedziała (jak musiała tęsknić!) i nie pozwalała się kupić nikomu, przymierzyć żadnej złej, obcej osobie, bo BYŁYŚMY SOBIE PISANE! I tylko kwestią czasu było nasze spotkanie. Stałam dłuższy czas przed lustrem w przymierzalni, już dobrze, nacieszmy się sobą, zanim zabiorę Cię do domu. Moja Ty wściekleróżowa fuksjo!!!

Wymyśliłam sobie sukienkę na wyjazd pracowy, Miała być elegancka i stonowana-takie było  założenie strategiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz