sobota, 2 sierpnia 2014

Codzienność puka do drzwi, a rada radę goni...

Jedni jadą w góry, inni nad morze, a jeszcze inni (czytaj JA) - do ROBOTY !! Nooo...jak mawia jeden znany nam Guru - każdy ma to, na co sobie zasłużył ! Ja jeszcze sobie zasłużyłam (doprawdy nie wiem czym) oprócz bębniącego bez litości sąsiada - na skręcenie kolana. Bo tym się okazała moja "odnowiona stara kontuzja". Na dzień dobry, przy kontrolnej wizycie usłyszałam "no to damy jeszcze 4 tygodnie L4..." - Cooo??? Ile ???? Ale ja...ale ja nie mam L4, ja urlop mam...do jutra....- rzekłam dumnie!  Lekarz z dezaprobatą tylko pokiwał głową. Wzrok mówił sam za siebie. Mój entuzjazm jakby powoli gasł. No to się zobaczy! Wytargowałam oszczędzanie nogi bez zwolnienia - doprawdy nie wiem jakim cudem w robocie to ogarnę ale nie byłam nastawiona na miesięczne nic nierobienie (wiem! - zjebkę od Sem już dostałam).  I nie jestem pracoholikiem czy jakimś tytanem pracy ale tak zwyczajnie jakoś mnie już ciągnie do tej roboty... i pewnie narzekać i żałować będę swej decyzji ale "CZa twardym być- nie miękkim" - jak mawia inny mój znajomy.
Nie wiem czy ja kiedyś na manowcach się nie obudzę z tymi dobrymi radami...

Sem zamiast się pakować to nawet w panikę wpaść nie może bo "wpadli, kurwa niespodziewani goście" - no - gość w dom - Bóg w dom...- " kawę podaj i przeproś, że się nie dosiądziesz bo masz w pizdu pakowania!!".



PS.Uschły mi pelargonie na balkonie - utrzymuję, że z tęsknoty !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz