środa, 20 sierpnia 2014

O bilansie, czyli żeby gdzieś dodać gdzie indziej trzeba ująć

Weny nie mam wcale ale to WCALE !! Ale za to roboty w nadmiarze...

...no i właściwie bilans (gdzieś tam) wychodzi na zero...


Żeby nie zwariować w wolnej chwili wertuję w necie pióra wieczne i atramenty... kilka zamówiłam - a co ! 
Podobno płyny są niezbędne do życia - a ja czuję niedosyt...pragnienie wręcz - rzec by można !

Z niuuuusów kobieco-fatałaszkowo-zachciankowo-egzystencjalnych:
Uparłam się na pewną kieckę, której w sklepie dostać już nie można było. A wiadomo – jak baba się uprze to nie ma bata. No i znalazłam. Dwa miesiące temu. Na rodzimej zatoce aukcyjnej. Nówka sztuka nie śmigana. Rozmiar taki, w jaki zwykle się wbijam z tej marki. Oooooo maaaaamuuuuniu….jakież to niespotykane szczęście mnie spotkało. Och, ach, ech !!  Zamówiłam. Przyszła. Ledwo na wdechu zasunęłam zamek. Ot co – mniejszy model się trafił. Trudno - damy radę! Jak z kilogram zejdę w dół to będzie jak ta lala.  No i (w)zeszło… ale w drugą stronę… Teraz przeciwległe klamerki zamka w ogóle się nie stykają... Cudnie kurwa! Zanim się sytuacja unormuje to lato minie, a w przyszłym roku to nawet święty Walenty nie przewidzi w co ja się tam wcisnę….
A wszystko przez kolano. Tak właśnie! Bo zamiast roweru i innych tam sportowo pochodnych zajęć jest „sportowe” kuchcenie, a jako sport iście ekstremalny – wtranżalanie powyższego !!
No to wisi sobie w szafie, piękna, lawendowa… i czeka na cud!


A!! Subtelne uwagi (pfff..) odnośnie, ze jakobym ja (!) bym miała popełnić występek zaniechania na niniejszym blogasku ZUPEŁNIE mnie nie obeszły, a pedagogiczne oddziaływanie już od lat najmłodszych ZAWSZE skutkowało odwrotnie proporcjonalnie do zamierzonych efektów!

 - ot tak - GENY ;-)

Nie sprzątam też, bo potem niczego znaleźć nie można !



Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz