Bo myśli!
Nie mam weny do pisania. Mam natomiast bałagan w większości zajmowanego lokum i nieco mniejszy w głowie, biegam po mieście, robię zakupy, dopinam jakieś sprawy, jeżdżę samochodem, w którym mam wrażenie, że kierownica jest mi gałęzią, a ja jej jastrzębiem, który dumnie patrzy w dal..wpięty palcami w skórzane obszycie. A nad tym wszystkim burza, żadne tam przelotne opady, leje jak z cebra, grzmi jakoby sto (h)armat grzmiało, i tylko czekać na czterech jeźdźców apokalipsy którzy dokończą trwającą rozpierduchę. Zatem nie mam weny do pisania, za bardzo nie posiadam również jakiegoś zapasu dobrego humoru po którym haha-hihi mógłby ucieszony Czytelnik wyłączyć blogaska i napić się za zdrowie. Do wczoraj usychałam nad linijkami tekstu, który miał charakter zawodowy a szedł mi jak krew z nosa (pacjentowi z nadpłytkowością przewlekłą) . Po zakończeniu czułam się, jakby piosenką z przedszkola była mi "Bogurodzica".
Zatem nie posiadam weny. Jak również spakowanej choćby części rzeczy.
Nie mam nawet listy rzeczy do spakowania...czyżby była pora aby wpaść w panikę? To jutro sobie wpadnę, bo nie mam dziś nawet porządnego nastroju do paniki.
Z cyklu "zdjęcia bez związku z treścią" dla wielbicieli hippiki:
"Pasikoń rozmyślający nad porządkiem wszechświata w metafizycznym wymiarze pasikoniowej transcendencji"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz