Chęciny...
Takie tam miasteczko na końcu świata. Urokliwe i jakoś ciepłe w ostatnich promieniach wrześniowego słońca. Nie pojechałam tam pełna oczekiwań a tylko na jesienny spacer i się udał.
A jak się nie oczekuje Bóg wie czego to można się cieszyć wszystkim. Wtedy pewnie fajniej niż...unikajmy po prostu zachowań roszczeniowej pensjonarki o! Zatem jest ryneczek, kościółek, lodziarnia z pyyysznymi lodami i... jest studzienka, więc można sobie życzyć!
Np. niebieskiego nieba!
I pomyśleć że po tej trawuni to królowa Bona piechotą biegała...i Sem też. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz