wtorek, 23 września 2014

O tym, że "Żegnaj lato na rok..."


Więc  ja (nie zaczyna się zdania od "więc"). A więc (ani od "a") - umilę sobie pierwszy dzień jesieni wspomnieniami lata… gorącego lata, słonecznego… południowego wręcz skwaru i wilgotności morza śródziemnego (bo zmarzłam dziś niemiłosiernie w robocie… ktoś chciał mi zrobić dobrze i zostawił na noc okno w biurze otwarte… dwa okna nawet, pewnie żeby cyrkulacja lepsza była, lepiej przewietrzyło, wypiździło na maxa znaczy się!!

D Z I Ę K U J Ę  !!!

Wrrrrr……..


No Więc:
 Gdy pierwszy raz (parę lat temu) pakowaliśmy się przed wyjazdem na Kretę eM zdziwił się bardzo, gdy zapodałam:
-  tylko traperów nie zapomnij zabrać !
- ??????
Oponował, że „przecież my nad morze…że plaża, woda, te sprawy….” Ale już widziałam niepokój w oczach. Parę godzin później sklął mnie w drodze na Psiloritis i obiecał, że kolejny urlop na pustyni spędzimy, bo „tam żadnych gór nie znajdziesz”
No może i było odrobinę za ciepło, ale czyż widoki nie są urocze i warte tych PARU kropel potu?

 widoczek na górkę...(oczki w górę)


 i widoczek z górki - z tej, co wcześniej było "na" (oczki w dół)



A potem to już jak po maśle, siłą rozpędu zawlokłam na inne pagórki i…2 tygodnie jakoś „nad morzem” zleciały…




A tak na marginesie...
 - Grecką mentalność uwielbiam! Potrafię tam w ekspresowym tempie się wyluzować, to takie hamulce codziennego życia, pędu do… niewiadomo czego,… tam kaaażżdddyyy maaaa czaaas, sięęęę niee spieeeeszyyy…powoooluuutkuuuu… robota nie zając, najważniejsza sjesta, a potem....a potem się zobaczy… ;-)




I greckie potrawy - ciągle, do bólu, w każdej ilości !!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz