Trochę trwało zanim zajarzyłam
o co Sem chodziło z tymi inicjałami ale wiem, już
wiem bo przecież stara miłość nie rdzewieje…. Tylko czasami bezpowrotnie mija –
dzięki Bogu !
I jeśli czasami, jak w tym
wypadku czujemy zażenowanie i wstyd do uczuć jakie zawładnęły naszym umysłem
gdy miałyśmy lat naście (to mniejsze naście bo to w podstawówce było…)
to miło wspominać po latach jakie pstro miało
się we łbie. Potem zaczęłam dorastać, poważnieć /podobno/ na co dowodem było
rzucenie (!) Toma Cruisa! Ale zanim ta mądrość wypełniła moje serce panował w
nim Tom…. Nie tylko w sercu ale i na dwóch ścianach mojego pokoju (bo na
trzeciej była meblościanka, a na czwartej okno…takie wielkie…na całą ścianę i
Tom się nie zmieścił! - ja wiem, że są priorytety ale wtedy jeszcze nie było mnie stać na remont w postaci zamurowania okna i rozwieszenia plakatów Toma... Ale za to zrekompensowałam mu to dodatkowym metrażem na drzwiach!
Z każdego plakatu uśmiechał się szarmancko i czarownie…i tylko do mnie :P… (i
połowy dziewcząt w pedałówie ale wypierałam mocno!) A nie było wtedy łatwo o
plakaty… czasami pojawiały się w „Świecie Młodych” chociaż i tak największą frajdą było
zdobycie zdjęcia amanta z niemieckiego Bravo Girl podesłanego przez ciotkę kumpeli mieszkającej
w Rajchu! To dopiero była nie lada gratka – przy sobie można było nosić, bo
rozmiary wprawdzie niewielkie – passport size ale JAKA JAKOŚĆ !! Polaroid wymiękł
był przy tym.
Wydoroślałam! W liceum miejsce Toma zajęli Modern Talking –
na jednej ścianie i chłopcy z O.M.D – na drugiej plus drzwi ! :-I (wiadomo – żeby po równo powierzchni
kwadratowej było…) Ale miłość już nie była taka wielka… nie wiem, czy się wypaliłam,
rozczarowałam czy po prostu zmądrzałam !
Aaaa… i jeszcze jedno – oranżada w proszku jedzona prosto z woreczka
albo zlizywana z dłoni – to też miłość tamtych lat ;-) z perspektywy czasu
śmiało mogę stwierdzić, że WIĘKSZA JAK do T.C. !!
Legenda głosi, że ktoś kiedyś zalał ją wodą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz