Zima była piękna, tatrzańskie świerki oprószone białym śniegiem, niebo błękitne..przynajmniej gdy tam dojechaliśmy.
Nazajutrz śnieg był odrobinę większy, przez okno wyglądało to tak:
Płotek,który do tej pory stał za oknem też się ukrył...
Gdzieś obok płotka ukrył się również Aspiowy samochodzik, i w tym miejscu opowieści przechodzimy do gawędy o góralskiej gościnności. Domek mieścił się w dołku, dołek permanentnie zasypany śniegiem, śniegiem nie posypanym już niczym. Piasek, popiół, cokolwiek nie wchodziło w ofertę agroturystyki. Wzięłyśmy sprawy w swoje ręce...ekhm szczotki. Aspi niczym wojownicza księżniczka Xsenia walczyła na dwie ręce.
Znalezienie auta pod śniegiem było połową sukcesu. I jeśli sa dwie nierówne połowy to była ta mniejsza. Potem auto NA PORZĄDNYCH ZIMOWYCH OPONACH wykonało kilka pięknych ślizgów, zakopało się , odkopało i zrobiło axla na tle Tatr. Gospodarza nie było, Gospodyni o posturze Valkyrii miała pomysł z podniesieniem samochodu za błotniki. W końcu pojawił się Józek.
Józek był archetypem wszystkich Józków świata oraz sąsiadem państwa Gospodarzy, opadł się o barierkę swojego ganku i z upodobaniem delektując się tytoniem przyglądał jak trzy dorosłe kobiety i jeden całkiem niedorosły mężczyzna zmagają się z sezonem zimowym w górach próbując wypchnąć kilkaset kilogramów z kilkudziesięciu centymetrów śniegu.
-Pomożesz Józek?-spytała zalotnie Gospodyni
-Nieeee-odpowiedział Józek-do roboty się śpieszę.
Pot perlił sie na czołach, Józek mimo całego pośpiechu spokojnie przyglądał się przedstawieniu.
-Józek, pomóż...-powtórzyła Gospodyni
-Do roboty jadę przecież- powtórzy Józek wypalając papierosa i umilając sobie nieśpiesznie pośpiech którego nie było
Ostatecznie pomogli inni lokatorzy...acz Józek zapadł w pamięć jak powiedzenie że "w górach, w trudnych warunkach.. można bardziej liczyć na ludzi"
A potem wyszło słońce, na przekór Józkowi i miałyśmy owego dnia gdzieś sąsiedzkie relacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz