piątek, 26 września 2014

O migrenie…i kawie (jak zwykle)...

Wiem, wiem – migrenę to miewa królowa angielska, a mnie to zwyczajnie łeb napier…a i to regularnie odkąd nastała jesień… i nie wiem czy to niż, czy ten deszcz za oknem tak na mnie działa,  czy najzwyczajniej w świecie brak piątej klepki daje znać o sobie… Więc to semowe stukanie to może nie tylko u Niej, ale tak globalnie… i tylko każdemu inaczej się objawia…
W robocie też manewry – rozwalają ściany, budują, murują, i co tylko się komu wymarzy… generalnie to "STUKAJĄ"(!), tylko tych decybeli jakby ciut więcej… a mnie się marzy cisza i święty spokój, i żeby nikt nic ode mnie nie chciał, nie mówił, nie dzwonił, nie NAPIERDALAŁ W BĘBNY….i masz tu – człowieku ciągle pod górkę… Dobrze, że chociaż ekspres wrócił z naprawy i w domu kawą pachnie…niby nic takiego a jednak aż tak wiele… aż na tyle, że muszę uzupełniać niedobór magnezu i to w tempie także ekspresowym bo zaległości kawowe musiałam nadrobić…niestety spać chce mi się równie mocno jak podczas pobytu ekspresu na rzeczonej rekonwalescencji, więc ta kofeina jednak chyba tak nie działa na mnie jak powinna… albo… zwyczajnie UZALEŻNIONA JESTEM !! 


No ale to już wiedziałam od dawna…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz